Data: Piątek, 9 Listopada 2007 g. 20:00
Miejsce: Warszawa, Łazienkowska, 14 kolejka Orange Ekstraklasy
Widzów: 7000
Sędzia: Robert Małek (Zabrze)
Legia Warszawa (0:0) Jagiellonia Białystok
Składy:
Legia Warszawa: Mucha - Choto, Roger, Giza (73.Korzym), Kiełbowicz, Vukovic, Chinyama (63.Grzelak), Reźniczak, Inaki Astiz, Smoliński (63.Grosicki), Radovic
Jagiellonia Białystok: Banaszyński - Nawotczyński, Kałużny, Rodnei, Latka - Dzienis, Everton (69.Marczak), Kwiek, Jarecki (80.Niedziela) - Gevorgian (58.Falkowski), Sobociński
Kartki żółte: Miroslav Radovic 33', Dickson Choto 89', Aleksandar Vukovic 90' - Lukasz Nawotczyński 30', Dariusz Jarecki 37', Aleksander Kwiek 43', Dariusz Latka 86', Dariusz Latka 86'
Dzisiaj po raz kolejny w tym sezonie byliśmy świadkami miłych wrażeń jakich dostarczył nam zespół Jagiellonii. Tym razem Jaga jechała na pożarcie do Warszawy aby zostać zmiecionym przez miejscową Legię. Nic takiego jednak się nie stało, mecz zakończył się bezbramkowym remisem i Jaga dopisała kolejny punkt do swojego dorobku. Po tym spotkaniu ma już ich na swoim koncie 19 zajmując na dzień dzisiejszy 8 lokatę w tabeli.
Jaga mecz rozpoczęła z dużą dozą ostrożności, pieczołowicie zabezpieczając dostęp do własnej bramki. Początek spotkania można powiedzieć nie był dla nikogo zaskoczeniem. Legia starała się poprzez atak pozycyjny rozmontować defensywę naszego zespołu. To stwarzało okazję do kontrataków. W siódmej minucie spotkania po jednej z nich Jaga była w wybornej sytuacji do zdobycia bramki. Bardzo dobrze w polu karnym znalazł się Aleksander Kwiek. Z kilkunastu metrów bardzo ładnie strzelił w kierunku bramki Legii. Jednak Mucha efektowną robinsonada zdołał wybić piłkę na aut. Po tym strzale Jaga jasno dała do zrozumienia gospodarzom, że nie jest chłopcem do bicie i nie zamierza łatwo oddać pola. Jedna w pierwszej odsłonie spotkania to było wszystko na co było stać nasz zespół jeśli chodzi o zagrożenie bramki legionistów. To oni mieli inicjatywę w tej części meczu i starali się podsumować ją zdobyciem bramki. Jednak skuteczność zawodników Legii to jest odrębna historia. Legi w niczym nie przypominała zespołu, który ma mistrzowski aspiracje. Piękne prezenty jakie robili nasi obrońcy były niemiłosiernie marnowane przez zawodników Legii. To co dwukrotnie zrobił Giza będą w idealnej sytuacji do zdobycia gola może przyprawić go o duży ból głowy. Jeśli do tego dodamy nonszalancje i również brak dokładności Chinyamy o mamy obraz nieskuteczności na Łazienkowskiej. Tak zakończyła się pierwsza połowa spotkania. Nie brakowało walki i zaciętości oraz niedokładności. Jednak to nie przekładało się na piękną i skuteczną grę.
Przerwa w grze przeciągnęła się z winy obserwatora PZPN. Pan jaśnie wielmożny decydent sokolim wzrokiem trapera dostrzegł na płocie kibiców naszego zespołu okrutną rasistowską flagę (fana z herbem Ultras Jagiellonia Białystok) i zażądał usunięcia jej z płotu. Nasi kibice zaczęli usuwać fany, ale wszystkie oprócz tej. Mecz dalej się nie rozpoczynał. Organizatorzy przyciągnęli pod sektor naszych kibiców bramkę treningową zakryli ja plandeką i to miało zasłonić ten przejaw rasizmu okrutnego (tylko obserwatorowi znanemu). Nasi kibice nie czekali długo i przewiesili fanę w inne miejsce.
Po chwili zabieg z bramką rezerwową spowodował, że mecz mógł się rozpocząć. W drugiej odsłonie gra nie przyniosła wielkich zmian. Jagiellonia broniła się, a Legia starała się strzelić bramkę dającą jej zwycięstwo. Jednak z upływem czasu nic takiego nie miało miejsca. Nasz zespół może nie grał wielkich zawodów ale był skuteczny. Legia nie miała już tylu okazji do zmiany niekorzystnego wyniku. W końcówce spotkania Jaga w kilku akcjach zaprezentowała bardzo ładny dla oka futbol i jedynie brak dokładności spowodował ze nie zobaczyliśmy na Łazienkowskiej bramki. Jednak należy się cieszyć z tego, że kolejny mecz przynosi punkty naszemu zespołowi. W chwili obecnej ma już ich na swoim koncie kilkanaście. Tydzień temu chyba już w zupełności nasza drużyna wybiła marzenia Lechowi o mistrzostwie Polski, a wydaje się, że dzisiejszy mecz podobnie się w stosunku do Legii.
Wypowiedzi pomeczowe
Józef Antoniak:
- Chciałbym pochwalić zespół za zaangażowanie, za mądrą i ofiarną grę, szczególnie w defensywie. Mecz może nie był ładny i widowiskowy, jednak skuteczna gra w defensywie pozwoliła na to, by na trudnym terenie zremisować. Do przerwy mieliśmy doskonałą sytuację do strzelenia gola, ale Aleksander Kwiek jej nie wykorzystał. Z upływem czasu dało znać o sobie doświadczenie i przewaga techniczna jak i taktyczna Legii, która zaczęła dominować. Gospodarze stworzyli sporo sytuacji, w których byliśmy w opałach, szczególnie w końcówce spotkania. W kontekście kontuzji, które dopadły nasz zespół, na pewno zasłużyliśmy na pochwałę. Ten jeden punkt na Legii jest naszym sukcesem.
Jan Urban (trener Legii):
Mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że mecz nie był ładny. Uważam, że zagraliśmy znakomicie w pierwszej połowie. Jagiellonia stworzyła w tej części i w ogóle całym spotkaniu jedną sytuację. To duża sztuka grać przeciwko zespołowi, który broni się całym zespołem na swojej połowie i stworzyć tyle sytuacji. Podobnie było w drugiej połowie, jednak za wykończenie możemy mieć pretensje wyłącznie do siebie. Chciałem pogratulować zespołowi zaangażowania, dążenia do celu, do zwycięstwa, bo w żadnym momencie nie było widać, że nie wierzyli w zwycięstwo. Dzisiaj był taki dzień, że gdybyśmy nawet grali drugi mecz to bramki też byśmy nie strzelili, bo w jednych momentach brakowało nam spokoju, a w innych umiejętności.
Na pytania dziennikarzy, szkoleniowiec Legii odpowiedział między innymi to, że wierzył i nadal wierzy w Piotrka Gizę, tak samo jak w innych zawodników swego zespołu i dlatego też tak długo czekał z jego zmianą. Potępił kibiców, którzy zamiast wspierać swego piłkarza, donośnie z trybun dają oznaki swego niezadowolenia. Poruszył też kwestię sędziowania w polskiej lidze. Nie potępiał Pana Małka prowadzącego ten mecz, ale podkreślał, że w OE sędziowie gwiżdżą faule, które w ligach zachodnich, nad którymi się zachwycamy, dopuszczana jest walka, a u nas gwiżdże się faule jak w koszykówce, choć i tam dochodzi do przepychanek i uderzeń łokciami, itp.
Źródło: własne