Data: Sobota, 3 Listopada 2007 g. 16:00
Miejsce: Białystok, 13 kolejka Ekstraklasy
Widzów: 13500
Sędzia: Jacek Granat
Jagiellonia Białystok (4:2) Lech Poznań
Markiewicz, Kwiek, Kikut (s), Dzienis / Kikut, Rengifo
Składy:
Jagiellonia Białystok: Banaszyński - Wasiluk, Kałużny, Rodnei, Nawotczyński, Jarecki (70' Niedziela), Markiewicz, Kwiek (83' Falkowski), Dzienis, Gevorgyan, Sotirović (34' Sobociński).
Lech Poznań: Kotorowski - Kikut, Tanevski (33' Wilk), Kucharski, Durdević, Zając (90' Kononowicz), Murawski, Quinteros (72' Pitry ), Injać, Rengifo, Reiss.
Kartki żółte: Markiewicz, Dzienis, Sobociński oraz Djurdjević, Zając, Kikut
Spotkanie przy siąpiącym deszczu zostało rozegrane o godzinie 16. Do Białegostoku zawitała silna ekipa kibiców Lecha, którzy przyjechali dopingiem wspierać swoją drużynę. Miejscowi również stawili się w ogromnej liczbie, i żóło-czerwona Ultra wyglądała rewelacyjnie.
Pierwszą połowę rozpoczęła Jagiellonia - Vuk wraz z Vahanem ruszyli do boju.
Można śmiało powiedzieć, ze pierwsze minuty tego pojedynku należały do Jagiellonii, która nie przestraszyła się wyżej notowanego rywala i grała ładny dla oka futbol. Mimo przewagi optycznej gole nie padały.
Dopiero w 21 minucie Jacek Markiewicz dziwnym uderzeniem z rzutu wolnego zaskoczył interweniującego Kotorowskiego i Jaga zdobyła pierwszą bramkę. Ten gol uskrzydlił białostockich zawodników, którzy raz za razem atakowali bramkę Lecha.
W 27 minucie spotkania Sotirović pociągnął akcję prawą stroną boiska, dograł piłkę w pole karne, a Kwiek ładnym uderzeniem z pierwszej piłki ponownie nie dał szans Kotorowskiemu. Stadion przy Słonecznej oszalał z radości. Trener Lecha Franciszek Smuda szalał przy linii bocznej rzucając do swoich zawodników niecenzuralne teksty.
Od razu też zadecydował o zmianie i na boisku już w pierwszej połowie pojawił się Wilk, który zmienił słabego Tanevskiego.
Po drugim golu Jagiellonia stanęła. Obserwując poczynania Jagi w drugiej części pierwszej połowy, można było odnieść wrażenie, że mecz dla naszej drużyny zakończył się w 27 minucie przy stanie 2:0.
Do zmiany doszło też w drużynie Jagiellonii, gdyż w jednym ze starć kontuzję odniósł Vuk i w jego miejsce na boisku zawitał Soboćiński.
W 38 minucie meczu Lech wykonywał rzut rożny i po dośrodkowaniu piłki Kolejorz strzelił kontaktowego gola, a na listę strzelców wpisał się Kikut. Wiara Lecha odżyła i już po kilku minutach po ładnej akcji Zająca Rengifo doprowadził do wyrównania.
I połowa zakończyła się remisem i przyniosła kibicom obu drużyn wiele emocji.
Drugie 45 minut rozpoczęli poznaniacy, jednak to Jagiellonia na początku narzuciła swój własny styl gry. Po raz kolejny doskonałą akcję rozegrał Vahan, którego strzał z trudem odbił Kotorowski. Piłka odbita przez bramkarza gości wylądowała na 4 metrze, dopadł do niej Jarecki jednak po raz kolejny wyśmienitą interwencją popisał się Kotorowski.
Obie drużyny w dalszym ciągu grały w szybkim tempie i zarówno jedni jak i drudzy mieli okazje do zmiany wyniku. W 74 minucie po raz kolejny na listę strzelców wpisał się Kikut, który zdobył bramkę samobójczą. Po stracie gola zawodnicy z Poznania ruszyli do ataku by doprowadzić do zmiany rezultatu. Jednak końcówka spotkania należała do Jagiellonii. W końcówce spotkania aktywny jak zwykle Dzienis, ładnym nie to dośrodkowaniem ni to zamierzonym lobem zdobył czwartego gola dla miejscowych.
W tym momencie było już po meczu. Kolejorz został skasowany w Białymstoku, z poznańskiej lokomotywy uszła para, a nasza żóło-czerwona Pszczoła wbiła w Lecha 4 żądła.
Ciekawostka: W końcówce spotkania w drużynie Lecha pojawił się Kononowicz :)
Wypowiedzi pomeczowe
Franciszek Smuda (Lech Poznań)
Przyjeżdżając tutaj zakładaliśmy, że to spotkanie chcemy wygrać. I rzeczywiście było ono do wygrania, jednak tracąc takie bramki, jak dzisiaj straciliśmy, a już wiele meczów przeżyłem w swojej karierze, to już dawno takich bramek nie straciliśmy. Przy stanie 2:2 zamiast wykorzystać sytuacje, jakie miał Marcin Zając, traciliśmy bramki w kuriozalny sposób. To jest wprost niesamowite. Moim zdaniem w najgorszym wypadku remis powinniśmy stąd wywieźć. Życzyłem sobie żebyśmy wygrali. Niestety przegraliśmy na własne życzenie, po błędach, jakich nie spotyka się nawet w niższych klasach.
Artur Płatek (Jagiellonia Białystok)
W dzisiejszym dniu rozegraliśmy bardzo dobry mecz. Strzeliliśmy cztery bramki drużynie pretendującej do mistrzostwa Polski. Jestem dumny z chłopaków, z gry ją dzisiaj zaprezentowali, a przez długie fragmenty meczu byliśmy dzisiaj naprawdę zespołem zdecydowanie lepszym. Należy się z tego tylko cieszyć. Do wtorku się cieszymy, a od wtorku Legia Warszawa. W szatni nie było tak spokojnie, jak w Wodzisławiu, a było ostro. Musiało tak być, ponieważ daliśmy się ukłuć z własnej broni, następnie Lech przeprowadził dwie-trzy dobre akcje i myśmy stanęli. Nie graliśmy tego, co grać powinniśmy i dlatego też zainkasowaliśmy dwie bramki. Po tym wszystkim obawiałem się, że chłopcy mogą psychicznie tego nie udźwignąć, ale wytrzymali to, pokazali charakter i naprawdę zasłużyli na to zwycięstwo.
Marcin Kikut (obrońca Lecha Poznań)
Szkoda tej porażki. W pierwszej połowie graliśmy dobrze, odrobiliśmy stratę dwóch bramek i z minuty na minutę byliśmy lepszym zespołem. W drugiej części również stworzyliśmy parę sytuacji, ale fatalna 74' minuta spotkania pozbawiła nas jakkolwiek zdobyczy. (...) Moje zachowanie było fatalne. Piłkę powinienem wybijać nogą, a nie głową, tak, jak uczyniłem to. Szkoda tej sytuacji, gdyż moja samobójcza bramka przyczyniła się do porażki. (...) W pierwszym momencie byłem pewny, że partner wybije piłkę, zamiast tego, on przepuścił ją, a ja miałem kilka sekund na podjęcie decyzji. Niestety zamiast wybić na rzut rożny, wpakowałem futbolówkę do naszej siatki. (...) Na pewno początek spotkania dla nas był bardzo trudny. Przegrywaliśmy już 2:0, ale potrafiliśmy doprowadzić do stanu 2:2. W drugiej połowie mieliśmy kilka sytuacji, ale tak jak wcześniej wspomniałem nie wykorzystaliśmy ich. Bramka na 3:2, praktycznie padła z niczego. Jeden z zawodników Jagiellonii (przyp. Mariusz Dzienis) dośrodkował piłkę, zaś ja ją wpakowałem do naszej siatki. (...) Nie oszukujmy się, ale jak jedziemy na wyjazd osiągamy mizerne wyniki. Dzisiejszy mecz przegraliśmy na własne życzenie. (...) Nie, nie to nie wina trenera, tylko nasza, zawodników. To my gramy, a nie szkoleniowiec. Z krytyką poczekajmy do końca rundy jesiennej.
Marek Wasiluk (obrońca Jagiellonii Białystok)
Dla takich chwil warto żyć. Nie jest żadną niespodzianką, iż w dzisiejszym dniu pokonaliśmy Lech. (...) Wygraliśmy 4:2, więc myślę, że Lech nas niczym nie zaskoczył. Było to trudne spotkanie. W Orange Ekstraklasa nie ma łatwych spotkań. Trochę szkoda, że przy stanie 2:0 dla nas, w głupi sposób straciliśmy dwie bramki, ale najważniejsze, że potrafiliśmy wygrać ten mecz.
Aleksander Kwiek (pomocnik Jagiellonii Białystok)
Po wygranej Wodzisławiu, przyszedł kolejny mecz, który wygraliśmy. Na pewno dobrze nam idzie. Od kilku spotkań gramy dobrze i cieszymy się, że dziś zdobyliśmy trzy punkty.
Jacek Markiewicz (pomocnik Jagiellonii Białystok)
Cieszę się z bramki. Ja myślę, aby nasze głowy trochę ostygły, gdyż robi się coś nieciekawego.
Nieciekawego? No tak, bo kiedy wygrywamy to wygrywamy. Ratuje nas fakt, że potrafimy wykorzystywać dobrze stałe fragmenty gry. Na pewno musimy zdobywać, jak najwięcej punktów, w tej rundzie. Każdy myśli, iż Jagiellonia to kopciuszek. Może w ten sposób dają nam jakieś fory, ale w rundzie wiosennej nie będzie zmiłuj się. (...) Myślę, że teraz każdy będzie czuł respekt dla Jagiellonii i postaramy się wywieść punkty z Warszawy.
Rafał Murawski (pomocnik Lecha Poznań)
Ciężkie spotkanie. Zagraliśmy w sumie przeplatany mecz. Z dobrymi sytuacjami i ze złymi. Mięliśmy kilka okazji, które powinniśmy wykorzystać. Byłoby całkiem inaczej. Na przykład w drugiej połowie Marcin Zając miał świetną sytuację sam na sam, ale nie zachował się tak jak powinien – szkoda. Później dostaliśmy niefortunną bramkę na 3-2 samobójczą i później nie mogliśmy już nic zrobić. Ciężko mi powiedzieć cokolwiek o Jagiellonii ogólnie. Zagrali jednak dobry mecz, z ambicją i wygrali.