Mecz, który jeszcze kilka tygodni temu nie budził u Naszych Kibiców jakichś szczególnych emocji okazuje się być nagle dla Jagiellonii niesłychanie istotny. Po bardzo udanym starcie rozgrywek (trzy zwycięstwa w lidze i dwa w eliminacjach Ligi Mistrzów) nagle coś się w maszynie kierowanej przez Trenera Adriana zacięło. Nawet nie wiem, czy słowo "zacięło" jest adekwatne do opisania aktualnej sytuacji Jagiellonii. Może lepiej byłoby użyć określenia "sp...ło"! Bo jak inaczej określić CZTERY kolejne porażki z czego trzy w europejskich pucharach. Wiadomo, tylko niepoprawni optymiści sądzili, że możemy nawiązać wyrównaną walkę z Norwegami z Bodo/Glimt, czy holenderskim Ajaxem. Niemniej przyjęcie w tych trzech meczach DZIEWIĘCIU bramek przy dwóch strzelonych powodów do dumy nie daje. Prawdziwym szokiem była jednak domowa ligowa porażka z Cracovią, która także wbiła nam na naszym stadionie goli sztuk CZTERY! I trzeba przyznać, że był to chyba najniższy wymiar kary, jaki mógł "Żółto-Czerwonych" spotkać! Jeśli w niedzielne popołudnie Jagiellonii znowu powinie się (nie daj Boże, Zeusie, Jahwe, Allahu, Shivo – niepotrzebne skreślić) noga, to nasza sytuacja zrobi się naprawdę nieciekawa. Chodzi nie tylko o kolejny "obsuw" w tabeli "ekstraszkapy", ale też o morale Zespołu. Powtórzę – w Katowicach trzeba bezwzględnie pokazać swoją piłkarską wyższość!
No tak, troszkę już sobie "popanikowałem", ale trzeba też coś napisać o naszym najbliższym przeciwniku. Zacznę od tego co niespecjalnie lubię, czyli od sięgnięcia do zamierzchłej historii. Dlaczego więc właśnie tak zaczynam? Otóż dlatego, że ostatni mecz Jagiellonii z GKS-em Katowice miał miejsce w epoce "piłki łupanej" i warto naszym młodszym Kibicom garść informacji o naszych zmaganiach z "Gieksą" i historii samego katowickiego klubu przypomnieć.
Jagiellonia spotkała się dotychczas z katowickim GKS-em zaledwie ośmiokrotnie i wszystkie te mecze miały miejsce na poziomie I ligi, czyli aktualnej "ekstraklapy". Bilans jeśli chodzi o wyniki jest nieznacznie korzystny dla Katowiczan, którzy triumfowali 3-krotnie, "Jaga" była w tych pojedynkach górą 2 razy i w 3 spotkaniach padł remis. Dużo niekorzystniej dla "Żółto-Czerwonych" przedstawia się bilans bramkowy – 13:5 dla Katowiczan. Jest to głównie wynikiem jednego spotkania rozegranego w sezonie 1992/93, kiedy to nasz Klub żegnał się z I Ligą. W rozgrywanym w Katowicach meczu przegraliśmy aż 1:7, czyli "Gieksa" zaaplikowała nam w nim ponad połowę wszystkich strzelonych "Jadze" bramek!
Były jednak także w historii potyczek pomiędzy obiema drużynami chwile dla "Jagi" chwalebne. Ja pamiętam mecz rozpoczynający wiosenne rozgrywki w sezonie 1987/88, kiedy to w rozgrywanym w śniegowych zaspach meczu wygraliśmy z faworyzowanymi gośćmi 2:1 po bramkach Andrzeja Ambrożeja i na 2 minuty przed końcem meczu Henryka Mojsy. Gola dla GKS-u zdobył po beznadziejnie sprokurowanym przez Mariusza Lisowskiego karnym legendarny napastnik Katowiczan Jan Furtok. Spotkanie pamiętam też z racji tego, że Kibice "Jagi" pomagali usuwać śnieg zalegający na płycie boiska, bo bez Ich pomocy mecz by z całą pewnością nie doszedł do skutku! Innym historycznym spotkaniem było to rozegrane w Katowicach w sezonie 1988/89 kiedy to Jagiellonia po golu Sławka Głębockiego niespodziewanie pokonała celujący z europejskie puchary GKS 1:0.
A trzeba pamiętać, że Katowiczanie w latach 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku byli prawdziwą potęgą na krajowym podwórku! GKS czterokrotnie sięgnął po wicemistrzostwo Polski (1988, 1989, 1992 i 1994) oraz cztery razy uplasował się na najniższym stopniu podium (1987, 1990, 1995 i 2003). Drużyna kierowana przez (nie)sławnego prezesa Mariana Dziurowicza (zwanego "Żelaznym Marianem") była też hegemonem w krajowych rozgrywkach pucharowych zdobywając to trofeum w latach 1986, 1991 i 1993 (w finale grali pięć razy!). Superpuchar Polski trafił natomiast do Katowic w latach 1991 i 1995. Należy też wspomnieć, iż w tym okresie "Gieksa" DZIESIĘĆ lat z rzędu reprezentowała nasz kraj w europejskich pucharach.
Historia upadku Katowiczan zaczęła się po problemach finansowych w 2004 roku, kiedy to rok później klub nie otrzymał licencji na występy w II lidze i sezon 2005/2006 rozpoczął na czwartym poziomie rozgrywek. Potem różnie bywało. Jak to mawiają – raz na wozie, raz nawozem... W 2007 roku udało się wrócić na drugi poziom rozgrywek. Potem jeszcze był spadek, znowu awans i wreszcie po ostatnim sezonie GKS Katowice wreszcie zameldował się w "ekstraklapie".
Chciałbym też słówko poświęcić osobie dawnego Prezesa GKS Katowice śp. Mariana Dziurowicza, zwanego jak już wspomniałem "Żelaznym Marianem" bądź "Magnatem". Po zbudowaniu potęgi przy Bukowej w 1995 roku został Prezesem PZPN, którą to zaszczytną funkcję sprawował do 1999 roku. Dalej nie będę drążył... Brzmi znajomo?
Ale wracajmy do teraźniejszości. GKS Katowice wrócił bezpośrednio na najwyższy poziom rozgrywek z drugiego miejsca w I lidze. Niemniej na Górnym Śląsku uznano, że przepis na utrzymanie "ekstraklapy" zawodnikami, którzy zapewnili klubowi awans raczej się nie sprawdzi. Stąd też dość poważny zaciąg piłkarzy z innych klubów. Do Katowic zawitali m.in. nasz były obrońca Lukas Klemenz, pomocnicy Bartosz Nowak ("Madalieros" Częstochowa), Borja Galan (klub z miasta festiwalu polskiej piosenki) i Alan Czerwiński (ten, co to wiele lat temu nie chciał do "Jagi", a ostatnio w Lechu pogrywał), oraz napastnik Adam Zrelak (Warta... eee... Grodziszcze Wielkopolskie). Nie oznacza to wcale, że wcześniej nie było w Katowicach interesujących, a może lepiej to zabrzmi, doświadczonych piłkarzy. Mateusz Mak, Adrian (nomen omen) Błąd, Sebastian Bergier, czy Jakub Arak to może nie są nazwiska, które powodują przyśpieszone bicie serca u kibiców "ekstraszkapy", ale od czasu do czasu jakąś wartość do katowickiego zespołu wnoszą.
Obecny sezon "Gieksa" rozpoczęła od zebrania "w dzioba" w domowym meczu od "Taborytów" z Radomia 1:2, a potem bywało już różnie. Raz poprzecznie, raz podłużnie... Aktualnie beniaminek z Katowic zajmuje 12 miejsce w tabeli (zwycięstwo, 2 remisy, 2 porażki). Bramki 4:5, czyli jednym słowem GKS demonem strzeleckim nie jest, ale też i broni całkiem przyzwoicie. Dokonań "Jagi" na tym polu tradycyjnie nawet nie wspominam, bo przecież każdy szanujący się Kibic naszego Klubu je zna na pamięć.
Osobiście staram się być przed niedzielnym meczem optymistą. I to zupełnie nie niepoprawnym. Wystarczy spojrzeć na stan kadrowy obu zespołów, mimo wszystko miejsce obu klubów w tabeli i ogólnie punkt na "osi czasu" w którym oba zespoły się znajdują. Mam oczywiście na myśli taką duuużą oś, a nie tą z ostatnich dwóch tygodni, o której to już rozwodziłem się na wstępie.
Tak więc Moja "Jago" kochana... Pojedź do tych Katowic i godnie pożegnaj się z "blaszokiem", najlepiej aplikując miejscowym pół tuzina bramek. Przecież ta żółto-czerwona maszyna wreszcie musi ruszyć!
Fox
1:1
-:-