Serca pełne nadziei nie boją się polarnego zimna...
FYM | 12 Sierpnia 2024 g. 10:23
W najbliższy wtorek, 13 sierpnia Jagiellonia zmierzy się w meczu rewanżowym III rundy Eliminacji Ligi Mistrzów w Bodo z zespołem Mistrza Norwegii Bodo/Glimt. Wszyscy mamy jeszcze w pamięci pierwsze spotkanie pomiędzy tymi zespołami, które odbyło się zaledwie kilka dni temu w Białymstoku. Niestety zakończyło się ono nieznaczną porażką "Jagi" po samobójczym trafieniu Adriana Diegueza.
Swoją drogą Hiszpan jakoś nie może nawiązać do swojej rewelacyjnej dyspozycji z ubiegłego sezonu i praktycznie w każdym spotkaniu przytrafiają się Mu jakieś "babole". Norwegowie potwierdzili w tym meczu praktycznie wszystkie opinie na swój temat, Okazali się być faktycznie zespołem niesamowicie wybieganym i doskonale poukładanym taktycznie, w czym oczywiście bardzo duża zasługa ich trenera Kjetila Knutsena. Sztab naszych przeciwników znakomicie rozpracował "Jagę" odbierając nam w domowym meczu większość naszych atutów. Stało się to jednak kosztem jakości gry samych Norwegów, którzy niezbyt komfortowo czują się w ataku pozycyjnym, a na taki sami siebie skazali długo utrzymując się przy piłce. W środowym spotkaniu różnica gry pomiędzy obiema ekipami nie była jednak jakaś kosmiczna. Z całą pewnością "Wikingowie" dominowali kulturą i precyzją gry, ale nie było tak, że "Jaga" nagle zatraciła wszystkie swoje atuty. "Żółto-Czerownym" nie spadł na głowy "autobus" i jakby spojrzeć na meczowe statystyki, to wyglądają one w przypadku obu drużyn bardzo podobnie. Tak więc jakby na to nie patrzyć to we wtorkowym meczu ciągle zachowujemy szanse na awans.
Dlaczego tak sądzę? Otóż wystarczy sięgnąć pamięcią do historii potyczek Jagiellonii w europejskich pucharach. 29 lipca 2010 roku "Jaga" zadebiutowała w europejskich rozgrywkach podejmując w Białymstoku grecki Aris Saloniki i po 7 minutach... przegrywała 0:2. Drużyna nie poddała się jednak i za sprawą swojego Kapitana, Rafała Grzyba odpowiedziała jeszcze w pierwszej połowie i mecz zakończył się wynikiem 1:2. Wydawać by się mogło katastrofalnym. Ale gdzie tam! Po tygodniu w Salonikach Jagiellonia prowadziła nawet 2:1 po strzałach Marcina Burkhardta i rykoszetach od zawodnika gospodarzy, ale sprawy w swe ręce postanowił wziąć rumuński sędzia i podarował ekipie gospodarzy karnego z... (wiadomo czego), który eliminował nas z dalszych rozgrywek.
Albo dwumecz z portugalskim Rio Ave z 2018 roku. W Białymstoku Jagiellonia wygrała skromnie 1:0, ale każdy kto widział ten rozgrywany na wodzie mecz musi przyznać, że to Portugalczycy mogli i powinni wygrać go kilkoma bramkami. Było więc czego się obawiać prze wyjazdem do kraju Cristiano Ronaldo. A tymczasem po tygodniu obie drużyny zafundowały nam "napierdalankę" zakończoną historycznym remisem 4:4, eliminującym pierwszy raz w dziejach portugalską drużynę z europejskich pucharów w konfrontacji z zespołem znad Wisły! Także w kolejnej rundzie z faworyzowanym belgijskim Gentem Jagiellonia napędziła przeciwnikom w dwumeczu (0:1 i 1:3) strachu.
Dla młodszych Kibiców opowieści te to niemal prehistoria, ale także obecna Drużyna Jagiellonii udowodniła, że potrafi odwracać przebieg zmagań w sposób iście epicki. Wystarczy wspomnieć poprzedni, mistrzowski sezon i wyjazdowe potyczki z Piastem i "leee... wiadomo czym", które przegrywaliśmy po 0:1, aby w ostatniej chwili doprowadzić do wyrównania. Oczywiście "truskawką na torcie" było spotkanie z Lechem, które przegrywaliśmy w Poznaniu już 0:3, aby doprowadzić rzutem na taśmę do remisu 3:3.
Wspominam te mecze, aby wlać przed wtorkowym meczem odrobinę optymizmu w drżące jagiellońskie serca. Nie oznacza to wcale, że "Żółto-Czerwoni" jadą za Koło Polarne jak po swoje. Choć należy wspomnieć, iż Norwegom z Polakami zdarzyło się już u siebie przegrać. Nie wspomnę z kim, bo jakoś drużyny tej sympatią nie darzę. Ogólnie w dwumeczach z polskimi zespołami Bodo/Glimt odpadało już 2-krotnie, więc nie miałbym nic przeciwko aby Norwegowie zaliczyli pod tym względem hattrick.
Celowo nie wspominam tu o możliwych kłopotach "Żółto-Czerwonych" i faktach mogących świadczyć przeciwko nam, bo uważam, że jako Kibice nie powinniśmy o takowych w tej chwili myśleć. Naszym celem jest wspierać Jagiellonię. Niezależnie czy znajdziecie się pośród grupy szczęśliwców, która uda się za Zespołem do dalekiego Bodo, miasta północnego słońca, zorzy polarnej, wiecznego wiatru i bramy do Laponii, czy będziecie zdzierać gardła i balansować na krawędzi zawału serca w grupie innych Kibiców przed telewizorami w Białymstoku, czy innych polskich miastach.
Jagiellonio, proszę Cię, spraw by od wtorku zorza polarna nad Bodo miała barwę żółto-czerwoną!
Fox