FYM | 1 Kwietnia 2024 g. 0:44 | Aktualizacja: 1 Kwietnia 2024 g. 0:49
Czy Jagiellonia okazała świąteczną gościnność w meczu z ŁKS-em Łódź? Owszem... bo strzeliła tylko 6 goli. Ten mecz spokojnie mógł skończyć się wynikiem dwucyfrowym!
Już od pierwszego gwizdka lider Ekstraklasy pokazywał, że w starciu z ostatnią drużyną w tabeli interesują go wyłącznie 3 punkty. Nie minęło 60 sekund, a gospodarze wykonywali rzut wolny z całkiem dogodnej pozycji. Przepisy przekroczył Hoti, ten sam, który mecz w Łodzi zakończył z czerwoną kartką. Pierwsza sytuacja, która mogła skończyć się golem miała miejsce w 6 minucie - Imaz dostał znakomite podanie od Diegueza i wybrał uderzenie sprzed pola karnego. Piłka przeleciała obok słupka bramki Bobka. W 12 minucie Jaga przeprowadziła piękną, składną akcję. Nene zgrał do Imaza i ruszył do przodu, Hiszpan oddał Wdowikowi, który dostrzegł sygnały portugalskiego kolegi i posłał znakomite podanie w pole karne. Nene uderzył z pierwszej piłki i nie dał szans bramkarzowi. Po upływie 30 minut doszło do sytuacji, która miała spory wpływ na to spotkanie. Imaz i jego "achilles" został zaatakowany przez Louveau. Francuz początkowo został napomniany żółtą kartką, ale po konsultacji z VAR sędzia Myć zrewidował swoją decyzję i pokazał kartkę czerwoną. Goście zostali zmuszeni do gry w osłabieniu. Jak się okazało pomimo tego faktu potrafili zagrozić Jagiellonii. W 38 minucie po świetnej akcji Balicia Dieguez wybawił swoją drużynę wybijając piłkę z linii bramkowej. Żółto-Czerwoni mieli ogromne szczęście. Tegoż właśnie szczęścia nie zabrakło kilka minut później, kiedy nieudane dośrodkowanie Marczuka wpadło "za kołnierz" Olka Bobka. W tym momencie Jagiellonia prowadziła już 2:0 i przy takim wyniku piłkarze udali się na przerwę.
Goście wykorzystali przerwę do przeprowadzenia dwóch zmian. Na boisku pojawił się m.in. Kay Tejan, który pokonał Alomerovicia w Łodzi. Bramkarz białostoczan był bliski puszczenia gola już w pierwszej minucie drugiej połowy. Piłka trafiła go jednak tak, że obyło się bez wyjmowania jej z siatki. Była to pierwsza... i ostatnia okazja gości do zdobycia bramki w drugiej odsłonie spotkania. W 51 minucie wolej Nene szedł prosto w bramkę gości, ale Bobek był czujny i wybronił strzał Portugalczyka. W 61 minucie miała miejsce pierwsza zmiana w zespole gospodarzy. Caliskanera zastąpił Pululu, który podczas jesiennej wizyty na stadionie ŁKS-u dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. W 64 minucie wpisu tego typu dokonał Imaz. Znakomite rozegranie piłki przez Marczuka i Romanczuka, podanie do Hiszpana i ten w komfortowej sytuacji bezlitośnie wykorzystał szansę przed którą stanął. Po kolejnych kilku minutach było już 4:0. Strzał Hansena na swej drodze napotkał rękę Tejana i arbiter wskazał na jedenasty metr. Wykonawcą rzutu karnego był Pululu. Afimico nie pomylił się i podwyższył wynik spotkania. Spora przewaga doprowadziła do kolejnych dwóch zmiana w Jadze. Boisko opuścili Romanczuk i Marczuk, a pojawili się na nim Kubicki i Naranjo. To właśnie Jarek Kubicki był kolejnym tego dnia zawodnikiem, który mógł cieszyć się ze zdobytego gola. Pomocnik gospodarzy dobił obroniony przez Bobka strzał Nene. Portugalczyk tego dnia wielokrotnie próbował uderzeń z dystansu. Kiedy już trafiał w swiatło bramki, na jego drodze stawał młody bramkarz rywali. Jednak Rui doczekał się w końcu tego na co liczył czyli pokonania Aleksandra Bobka strzałem zza linii pola karnego. Fenomenalne, soczyste uderzenie po dośrodkowaniu Tomka Kupisza (który wraz z Lewickim pojawił się na boisku kilka chwil wcześniej) było nie do obrony. W doliczonym czasie Dieguez kolejny raz tego dnia popisał się oszałamiającym długim podaniem do formacji ofensywnej. Imaz go jednak nie wykorzystał. Podanie od Imaza wykorzystał z kolei Naranjo i strzelił gola numer 7 tego dnia. Niestety, Jesus był na spalonym i trafienie nie została uznane. Szkoda, bo mielibyśmy pobity rekord najwyższej wygranej Jagiellonii w Ekstraklasie.
Jagiellonia zagrała znakomite spotkanie i nie ma co tego umniejszać faktem, że rywalem była ostatnia ekipa w tabeli i że przez godzinę musieli oni grać w osłabieniu. Styl zaprezentowany przez Żółto-Czerwonych był na poziomie drużyny aspirującej do tytułu mistrzowskiego. Taki styl ogląda się z wielką przyjemnością i byłoby miło zobaczyć go w kolejnych spotkaniach, pucharowym z Pogonią i ligowym z Legią.
30.03.2024 15:00 - Stadion Miejski (Białystok)
Jagiellonia Białystok - ŁKS Łódź 6:0 (2:0)
Nené 12, 83, Marczuk 41, Imaz 64, Pululu 70 (k), Kubicki 77
Jagiellonia: 1. Zlatan Alomerović - 16. Michal Sáček, 72. Mateusz Skrzypczak, 17. Adrián Diéguez, 27. Bartłomiej Wdowik (80, 36. Jakub Lewicki) - 7. Dominik Marczuk (71, 28. José Naranjo), 6. Taras Romanczuk (71, 14. Jarosław Kubicki), 8. Nené, 11. Jesús Imaz, 99. Kristoffer Hansen (80, 18. Tomasz Kupisz) - 9. Kaan Caliskaner (61, 10. Afimico Pululu).
ŁKS: 1. Aleksander Bobek - 8. Kamil Dankowski, 2. Levent Gülen, 4. Rahil Məmmədov, 37. Piotr Głowacki - 70. Husein Balić (71, 19. Jędrzej Zając), 11. Engjëll Hoti (46, 27. Jakub Letniowski), 24. Adrien Louveau, 16. Dani Ramírez (83, 22. Jan Łabędzki), 26. Bartosz Szeliga (46, 15. Antoni Młynarczyk) - 20. Piotr Janczukowicz (46, 9. Kay Tejan).
Żółte kartki: Kubicki - Głowacki
Czerwona kartka: Adrien Louveau
Sędziował: Wojciech Myć
Widzów: 15007