Z racji tego, że mecz nie był nigdzie transmitowany poniżej znajdziecie kilka słów na temat tego jak to spotkanie wyglądało...
Rezerwiści dziarsko zaczęli to spotkanie i dość szybko cieszyli się ze zdobycia gola. Z lewej strony celnie dośrodkował Wojdakowski, przy dalszym słupku zamknął Wasilewski - uderzenie głową, piłka idzie w kozioł i bramkarz Korony (Forenc, Xavier Dziekoński spędził cały mecz na ławce) kapituluje. 1:0 dla Jagi II i nadzieje na awans zostały rozbudzone!
Korona jednak szybko doszła do głosu. W obronie rezerw mnożyły się błędy. Dość powiedzieć, że pomiędzy 10, a 20 minutą ze trzy razy nasi obrońcy wybijali piłkę z linii bramkowej. Kielczanie dopięli swego przy jednej z kolejnych dogodnych okazji – Dalmau dostawił z bliska nogę do płaskiego dogrania z bocznej strefy boiska.
W dalszej części meczu obraz nie ulegał istotnej zmianie – Korona pomału atakowała, a rezerwy głęboko się broniły i tylko czasami próbowały wyjść z kontrą. Nawet jednak gdy Korona gubiła piłkę, to większość akcji była gaszona najdalej na 40 metrze przed bramką Forenca. Wkrótce też kielczanie objęli prowadzenie – Piekutowski źle wybił piłkę,która została przechwycona na 30 metrze, zagranie przed bramkę gospodarzy i Deaconu strzela pewnie na 2:1 dla gości.
Warto również skomentować ostrą grę Korony, która niestety nie spotkała się z dostatecznym "kartkowaniem" ze strony sędziego. W kilku akcjach "Koroniarze" odbierali ochotę na grę ostrymi faulami - stemple i sanki były na porządku dziennym, niestety. "Ozdobą" meczu był wślizg wyprostowanymi nogami Bartosza Kwietnia w Krzysztofa Toporkiewicza. Był to faul i brutalny i taktyczny, ale przepisy wciąż wyceniają coś takiego tylko na kartkę żółtą. Szkoda.
W drugiej połowie to wciąż Korona prowadziła grę i miała więcej okazji. Z racji, że rezerwiści bronili się całym zespołem w okolicy własnego pola karnego, kielczanie próbowali głównie strzałów z dystansu i z linii 16 metra, a także dośrodkowań i stałych fragmentów. W tej części gry kilka strzałów nieźle złapał Piekutowski, jeden wylądował na poprzeczce gospodarzy. Rezerwy próbowały przenosić grę na połowę "Złocisto-Krwistych", ale niewiele konkretów z tego wychodziło.
Groźnie pod bramką Korony zrobiło się pod koniec meczu – najpierw groźnej centry Wojdakowskiego nie przeciął ani czający się na krótkim słupku Vinicius, ani na długim Twarowski. Tuż przed upływem 90 minut jeden z Jagiellończyków padł w polu karnym Korony, ale sędzia karnego nie podyktował. Mecz zakończył się zasłużonym awansem kieleckiego zespołu, który wygrał nie wysilając się na 100%. Takie przynajmniej można było odnieść wrażenie.
Jak zagrała Jaga II? Słabo. Sporo błędów w obronie i złych decyzji w ataku. Toporkiewicz tracił piłkę, bo wikłał się w niepotrzebne dryblingi. Wojdakowski miał asystę, ale był mało przebojowy. Chyba nie czuje jeszcze grania na wahadle, choć jako jedyny miał podania zagrażające bramce Korony. Przebłyski niezłej gry dali Kobus, Zielecki, czy najrówniejszy Wasilewski, ale na Koronę to było za mało.
Na pewno fajna przygoda dla chłopaków i kilkuset widzów, którzy pojawili się na Elewatorskiej.
P.S.
ŁKS Łomża mógł mieć taką przygodę... ale nie chciało się na mecz jechać.
sierpowy
1:1
-:-