Jak to mawiają "nie taki lider straszny jak go malują". Jagiellonia Białystok pokonała 2:0 Śląsk Wrocław i zameldowała się w kolejnej rundzie Pucharu Polski. Całe szczęście, nie był to tylko mecz "walki". Gdybym spóźnił się i zaczął go oglądać od 50 minuty nic bym nie stracił, ponieważ dopiero po tym czasie coś drgnęło w naszym Zespole.
Poprzedni mecz Śląska Wrocław to rekordowe szóste zwycięstwo z rzędu (1:0 z Piastem Gliwice). My natomiast przywieźliśmy remis z Łodzi (przypomnijmy, 2:2). Składy wyjściowe obu drużyn mocno odbiegały od ich optymalnego ustawienia. Od pierwszej minuty mogliśmy ogladać m.in. Bojana Nasticia, Dusana Stojinovicia, Tomka Kupisza czy Kristoffera Hansena. Na bramce zagrał Sławomir Abramowicz. W składzie Śląska na ławce rozpoczęli między innymi Erik Expostio, Petr Schwarz czy Piotr Samiec-Talar. Ukłony Panie Jacku, że zdecydował się Pan tak zestawić zespół, szczególnie jeśli chodzi o atak.
Pierwsza połowa meczu? Gdybyśmy mieli jej poświęcić 5 linijek, to najchętniej 5 razy użylibyśmy klawisza "Enter" na klawiaturze i pozostawili pusty akapit. Mamy wrażenie, że Jaga chciała ten mecz wygrać na stojąco przy jak najmniejszym nakładzie sił. Jedyną pozytywną informacją było to, że nie straciliśmy bramki, pomimo że kilka groźnych strat zaliczyli Bojan oraz Dusan. Znów nie oddaliśmy nawet celnego strzału na bramkę, ponieważ 3-krotnie zablokowany został Imaz (raz przez Tomka Kupisza). Sędzia nie przedłużając pierwszej połowy nawet o minutę oszczędził wszystkim cierpień. Najlepszym podsumowaniem tej części gry byłaby mina Pani Steward, która dostała piłką uderzoną z przewrotki przez Pululu (to jednak wydarzyło się w drugiej część meczu).
Po przerwie zobaczyliśmy te same dwie jedenastki i ten sam obraz gry. Dopiero po wejściu na boisko Bartka Wdowika i Miłosza Matysika obraz gry uległ poprawie. Zmiana Miłosza podyktowana była urazem Sacka, który zszedł od razu do szatni. Oby to nie było nic poważnego i był gotowy na mecz z Legią. Pierwsze, naprawdę groźne uderzenie oddał Wdowik. Piłka, bez rotacji, minęła słupek bramki Śląska o metr. Atakowaliśmy częściej prawą stroną boiska, ponieważ niepewny w obronie był Borthwick-Jackson (zawodnik z przeszłością w Manchesterze City). Po kolejnym krótko rozegranym rzucie rożnym, piłkę otrzymał niepilnowany Nene i zrobił to czego do czego nas przyzwyczaił. Załadował gola "stadiony świata"! Trelowski mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem.
Od tego momentu Jagiellonia z każdą minutą coraz bardziej się rozpędzała. To była różnica wzglęem tego, co zobaczyliśmy ostatnio w Łodzi. Sporo szczęścia mieliśmy jednak w 80 minucie, kiedy niecelnie z 5 metra głową uderzał Schwarz. Na szczęście dostał piłkę na wysokości biodra i chyba nie mógł się zdecydować w jakiś sposób ją uderzyć. Tutaj błąd popełnił Adrian Dieguez, który nie cofnął się do wbiegającego Czecha i w żaden sposób nie utrudnił mu zadania.
Po wejściu na boisko Dominika Marczuka Borthwick-Jackson miał jeszcze większe problemy. To co ten chłopak gra, to jak się rozwinął, to jest niesamowite. W doliczonym czasie gry dograł w okolice 11 metra do Imaza, a ten ustalił wynik spotkania. Jesus sprawił sobie tym samym prezent na 33 urodziny. Piękne uderzenie z pierwszej piłki, przy którym Trelowski mógł zrobić tyle, co przy pierwszym golu więc nawet nie drgnął. Co do Marczuka, to zapamiętamy jak w biegu przyjął górną piłkę piętą. Hansen mógłby obejrzeć kilka powtórek, może by się czegoś nauczył – bo ewidentnie z przyjmowaniem piłki ma problem.
Na szczególne pochwały zasługuje Afi. Rozegrał pełny mecz i chyba nie ma już obaw o jego kondycję. Robił to co umiał najlepiej czyli zastawiał się, walczył, wielokrotnie był faulowany. Obrońcy nie potrafili sobie z nim poradzić. Mimo, że bramki nie strzelił warto docenić jego pracę dla Drużyny. Jego pewność siebie też jest na wysokim poziomie. Zdecydował się na uderzenie z przewrotki (o czym wspomnieliśmy już wcześniej) i to nie był balon, tylko soczyste trafienie na odpowiednim pułapie.
Najważniejsze, że jest awans. Smakuje on jednak podwójnie. Wygrywamy z liderem Ekstraklasy i bierzemy rewanż za ostatnią porażkę. Trener dał nam odpowiedź dlaczego rezerwowi są obecnie rezerwowymi. Dało się zauważyć, że jakość zespołu wzrasta wraz z każdą kolejną zmianą. Widać jednak, że ławka też jest częścią zespołu i wszyscy pracują na dobro Drużyny i nikt nie stroi "fochów". Dobre powietrze w szatni to bardzo ważny element tej piłkarskiej układanki. Dziękujemy za walkę! Taką Jagiellonię (z ostatnich 30 minut) chcemy zobaczyć od początku w najbliższą niedzielę z Legią. Wierzymy, że to będzie dobry wieczór w Waszym wykonaniu.
26.09.2023 21:00 - Stadion Miejski (Białystok)
Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 2:0 (0:0)
Nené 62, Jesús Imaz 90
Jagiellonia: 50. Sławomir Abramowicz - 16. Michal Sáček (51, 32. Miłosz Matysik), 3. Dušan Stojinović (80, 7. Dominik Marczuk), 17. Adrián Diéguez, 5. Bojan Nastić (52, 27. Bartłomiej Wdowik) - 18. Tomasz Kupisz (80, 6. Taras Romanczuk), 14. Jarosław Kubicki, 8. Nené, 99. Kristoffer Hansen (66, 28. José Naranjo) - 11. Jesús Imaz, 10. Afimico Pululu.
Śląsk: 35. Kacper Trelowski - 27. Martin Konczkowski, 2. Aleksander Paluszek, 5. Aleks Petkow, 3. Cameron Borthwick-Jackson - 10. Nahuel Leiva (74, 26. Burak İnce), 23. Daniel Łukasik (63, 16. Peter Pokorný), 8. Patrick Olsen, 28. Michał Rzuchowski (63, 17. Petr Schwarz), 22. Mateusz Żukowski (74, 24. Piotr Samiec-Talar) - 7. Kenneth Zohorè (62, 9. Erik Expósito).
Żółte kartki: Kubicki, Stojinović, Nastić, Naranjo, Pululu, Abramowicz - Łukasik, Żukowski, Olsen, Pokorný
Sędziował: Paweł Raczkowski
Widzów: 5489
FYM