Czujemy ogromne rozczarowanie wynikiem spotkania, zachowawczym stylem gry w przewadze, brakiem chęci "dobicia" rywala. Panowie! Jeżeli nie zdobywacie 3 oczek z ostatnią drużyną w tabeli (a taką się stała po meczu Korony z Widzewem), dodatkowo grającą w osłabieniu przez ponad połowę meczu, to naprawdę zaczynamy wątpić, gdzie Wy te punkty na wyjeździe możecie zdobyć.
Łódzki KS zdobył 4 bramki w 8 meczach, co daje nam 0,5 bramki na mecz. Statystycznie wydawałoby się, że z nami nie strzelą żadnej (jak ktoś woli zaokrąglić w górę to jedną), ale jak to mówią i piszą - statystyki nie grają. I nie grały. ŁKS sieknął dwie bramki, my w odpowiedzi "tylko" dwie i mamy remis. Ale od początku...
Pomimo, że Kibice "Dumy Podlasia" dotarli na stadion godzinę przed meczem, ochrona baaaardzo ociągała się z wpuszczeniem sympatyków Jagiellonii na widowisko. Dopiero dwa kwadranse przed spotkaniem rozpoczęto odprawę, którą zakończono w dwa kwadranse… ale po pierwszym gwizdku. Połowa Kibiców weszła więc na mecz w czasie jego trwania. Mamy takie retoryczne pytanie. Łodzianie, jeśli nie macie wystarczającej liczby ludzi na młyn, to może pozwólcie zrobić atmosferę przyjezdnym?
Do poziomu obsługi stadionu dopasowali się piłkarze, którzy każdym zgraniem starali się wybić grę w piłkę naszym piłkarzom. Pierwsze poważne ostrzeżenie – setkę, ŁKS spartaczył po błędzie Diegueza, który dał się ograć już w 6 minucie spotkania. Początkowa faza meczu dała się jednak zapamiętać z dobrej gry Jagiellonii. Sytuacją wartą odnotowania był rajd Marczuka, który po kontrze oddał celny strzał (szkoda, bo dobrze ustawiony był Pululu). A co wydarzyło się później? A jakże, prezent! Miłosz Matysik w 23 minucie paskudnie minął się z piłką (chyba skądś to pamiętam) i na bramkę pomknął Kay Tejan. Jego rajd skończył się bramką przy krótkim słupku (mocny strzał, ale Zlatan?). W tej akcji brakowało tylko, aby Miłosz złapał za rękę napastnika ŁKS i go dodatkowo podprowadził. Sytuacji z pierwszego rzędu przyglądał się Adrian Dieguez, który asekurował wolne pole i w kluczowym momencie nie doskoczył do osamotnionego (!!!) rywala. Jagiellonia próbowała szybko odrobić bramkę. Nieźle prezentował się Afi. Fizycznie górował nad wszystkimi, świetnie utrzymywał się przy piłce, walczył, szarpał. Po kolejnym dośrodkowaniu wydarzyło się jak to co śpiewał Zenek: "Los chce ze mną grać w pokera, raz mi daje raz zabiera (…)". Kay Tejan przypadkowo zagrał ręką w polu karnym czym "zrewanżował się" za swoją indywidualną akcję. Po analizie VAR został podyktowany karny. Gola, pewnym strzałem zdobył Pululu. Gra po bramce Afiego została przerwana z powodu zadymienia, a chwilę po wznowieniu mieliśmy przerwę spowodaną kontuzją Nacho Monsalve (wyłapał cios z kolana od wracającego kolegi). To nie był jednak koniec emocji. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy (która trwała notabene ponad 60 minut), Hoti otrzymał drugą żółtą kartkę i ŁKS został zmuszony do gry w osłabieniu. Naranjo nie wpadło z rzutu wolnego, ale za to wpadła kolejna czerwona kartka… tym razem dla trenera Moskala. ŁKS bez trenera, w osłabieniu przystępował więc do drugiej połowy.
Po przerwie "Jaga" waliła głową w mur i szybciej można było uwierzyć, że w tym meczu nie padnie już żadna bramka niż że odniesiemy zwycięstwo. Mocno uderzał Marczuk, ale Bobek był na posterunku. Chwilę później zmienił go Hansen. Norweg dał się zapamiętać z ładnej kombinacji, kiedy to wyłożył piłkę Pululu. Czas zaczynał biec coraz szybciej. Nareszcie, w 77 minucie nastąpiło przełamanie. Magicznym zagraniem na wolne pole popisał się Imaz, a w polu karnym zabawił się Pululu. Emocje opadły, dowiezienie wyniku z osłabionym rywalem było raczej formalnością. Piłkarze jednak lubią jak coś się dzieje. Cofnęliśmy się straszliwie/strachliwie i gdybyśmy nie wiedzieli ilu zawodników jest po obu stronach, to byśmy powiedzieli że to my gramy w osłabieniu. Głupi faul w polu karnym Adriana Diegueza i Daniel Stefański podyktował drugi rzut karny. Dani Ramirez pewnie wykonał "jedenastkę" i znów był remis. W doliczonym czasie gry sędzia ponownie "wskazał na wapno" po faulu na Nene, ale po interwencji VAR odwołał swoja decyzję. W ostatniej akcji meczu, po wrzutce Nguiamby, Imaz mocnym strzałem z główki trafił w twarz interweniującego Bobka. To była ostatnia akcja meczu. Idealne podsumowanie całego spotkania.
Poziom niedosytu jest przeogromny. Zmiany wykonane przez trenera tym razem nie były trafione i nie udało się dowieźć wyniku. Zespół dał się "stłamsić" przy prowadzeniu i został przez to skarcony. To nie jest zdobyty 1 punkt... to są 2 stracone punkty!
22.09.2023 20:30 - Stadion im. Władysława Króla (Łódź)
ŁKS Łódź - Jagiellonia Białystok 2:2 (1:1)
Kay Tejan 23, Dani Ramírez 90 (k) - Afimico Pululu 40 (k), 77
ŁKS: 1. Aleksander Bobek - 8. Kamil Dankowski, 4. Nacho Monsalve (45, 24. Adrien Louveau), 5. Marcin Flis, 37. Piotr Głowacki - 10. Pirulo (67, 23. Maciej Śliwa), 14. Michał Mokrzycki, 27. Jakub Letniowski (77, 7. Adrian Małachowski), 11. Engjëll Hoti, 26. Bartosz Szeliga (67, 20. Piotr Janczukowicz) - 9. Kay Tejan (77, 16. Dani Ramírez).
Jagiellonia: 1. Zlatan Alomerović - 16. Michal Sáček, 32. Miłosz Matysik, 17. Adrián Diéguez, 27. Bartłomiej Wdowik - 7. Dominik Marczuk (60, 99. Kristoffer Hansen), 6. Taras Romanczuk (66, 14. Jarosław Kubicki), 8. Nené, 28. José Naranjo (82, 77. Wojciech Łaski) - 11. Jesús Imaz, 10. Afimico Pululu (82, 39. Aurélien Nguiamba).
Żółte kartki: Szeliga, Hoti, Flis, Pirulo - Matysik, Nguiamba
Czerwone kartki: Hoti (druga żółta)
Sędziował: Daniel Stefański
Widzów: 11032