Kibice "ściśnięte zwieracze" będą mieli więc jedynie w Płocku (wyjazd do Cracovii), Wrocławiu (wizyta przy "Kiblowej" w stolnycy), Mielcu (Stal gra u siebie z Wartą Grodziszcze Wlkp.) i Kielcach ("Scyzory" jadą z wizytą do Widzewa). Tam rozstrzygnie się kto dołączy do ekskluzywnego grona I-ligowców. Emocje będą jeszcze w Szczecinie, gdzie miescowi "Papricejros" mają jeszcze szansę na III miejsce w tabeli na koniec sezonu. Jednym z warunków jest pokonanie Radomiaka Warszawa. I wreszcie "the last, but not the least" w Poznaniu, gdzie Lech będzie bronił najniższego miejsca na podium "ekstraszkapy" bieżących rozgrywek. A kto stanie na drodze jeszcze aktualnego Mistrza Polski z ubiegłego sezonu? A no nasza Jagiellonia kochana!
Możemy być pewni, że "Pyrom" motywacji nie zabraknie, bo jednak III miejsce na koniec sezonu w połączeniu z sukcesami w europejskich pucharach pozwoli zachować twarz przed kibicami, a i zarobić parę dodatkowych "baniek". A gdzie jak gdzie, ale w Poznaniu liczyć potrafią! Nie bez znaczenia będzie też fakt bezpośredniego awansu do europejskich rozgrywek w przyszłym sezonie, a nie dostanie się do nich dzięki wynikom wykręconym w lidze i pucharze krajowym przez "leee...wiadomo co" i Raków.
Pytanie czy "Jagę" stać na przeciwstawienie się "władcom podziemnej pomarańczy"? Serce mówi, że Nasza Drużyna powalczy, ale zaraz włącza się rozum, który zanosi się histerycznym śmiechem. Jagiellonia zapewniła już (a może dopiero!) sobie w ubiegłym tygodniu pozostanie w lidze na przyszły sezon, więc w sumie nawet utrzymanie aktualnego 12 miejsca, lub spadek o kilka pozycji nie oznaczają dodatkowej gigantycznej dziury w klubowym budżecie. Przecież jeszcze kilka kolejek "na zad" drżeliśmy o utrzymanie! Czy piłkarzom, którym kończą się po tych rozgrywkach kontrakty będą chcieli "umierać za Jagiellonię"? Szczerze powiedziawszy wątpię. Dla Israela Puerto, Michała Pazdana, Tomasa Prikryla, Maruni Gualuni, czy Aureliena Nguiamby będzie to najprawdopodobniej ostatni mecz w żółto-czerwonych barwach. Jeśli do tej grupy dodamy jeszcze paru jegomościów przyspawanych zazwyczaj do ławki rezerwowych, typu Juan Camara, czy Bartuś Bida (on aktualnie to nawet przyspawany jest także do gabinetu lekarskiego) to okaże się, że chętnych do boiskowej "bijatyki" w Poznaniu może w "Jadze" zwyczajnie zabraknąć. Nie wiem też, czy między słupkami w naszej bramce stanie Zlatan, który doznał kontuzji w ostatnim domowym meczu z Cracovią. Oj, może być mało ciekawie...
Niestety minęły już czasy, kiedy to w Poznaniu drżeli jak przysłowiowa osika przed zbliżającym się meczem z Jagiellonią. W sumie rozegraliśmy z Poznaniakami dotychczas 50 spotkań, z czego "Jaga" była górą 19 razy, Lech wygrał w 23 spotkaniach, a 8 razy padł remis. W meczach tych drużyn pada zwykle grad goli, więc i bilans bramkowy jest imponujący 92:58 na korzyść "Pyr". Niestety widać z niego wyrażnie, że Lechici lubują się w aplikowaniu nam solidnych dawek celnych uderzeń. A pomimo absencji ich lidera w osobie Mikaela Ishaka, chętnych do dziurawienia białostockiej bramki w drużynie poznańskiej nie brakuje. Z całą pewnością godnie z Poznaniem pożegnać się będzie chciał wychowanek Michał Skóraś, dobrą passę podtrzymać zapragną Kristoffer Velde czy Filip Marchwiński. Zapowiada się ostre oblężenie naszego pola karnego...
A może jednak inny wychowanek Lecha, Mateusz Skrzypczak uciszy trybuny przy Bułgarskiej, tak jak jesienią ucieszył te przy Słonecznej? Albo Bartek Wdowik ponownie wykona sprint jakby goniło go stado gepardów, jak to miało miejsce w Poznaniu w 2021 roku, kiedy to grająca w 10-tkę Jagiellonia zwyciężyła przy Bułgarskiej 3:2. W sumie Nene po 2-tygodniowym odpoczynku także mógłby zasadzić jedną ze swoich rakiet noga - sieć, bo w Poznaniu jeszcze tego nie zrobił. Ale oto znowu włącza się rozum i szepcze, skończ już waść, oszczędź sobie i Czytelnikom...
Fox
2:2
-:-