W związku z tym kierunkiem rozwoju mediów pojawiła się duża konkurencja, która wymusiła, że im informacja im jest bardziej sensacyjna tym jest lepsza, bo się sensacja się dobrze sprzedaje– bo liczba „wejść”, „lajkowania” „linkowania” i tej całej otoczki związanej z funkcjonowaniem mediów internetowych ma olbrzymie znaczenie. Poszczególni dziennikarze, a ci zajmujący się sportem zwłaszcza, mają setki, tysiące obserwujących w social mediach. Taki autor staje się w światku dziennikarskim modny, popularny - uchodzi za dobre źródło informacji i jest zapraszany do innych większych mediów, gdzie pokazuje się i wypowiada się już jako ekspert.
W czasach dużej konkurencji w internecie ,gdzie dziś „być ekspertem każdy może” wiąże się z tym pokusa taniej sensacji. Aby być na szczycie, aby być zapraszanym musisz dużo wiedzieć i sprzedawać. I sprzedaje się i pisze przede wszystkim sensacje, sensacyjki – taki poziom „pudelków” czy innych „plejad” – krótko mówiąc „patodziennikarstwo”.
Popularność stała się ważniejsza od rzetelności i wiarygodności. I tak mniej więcej w uproszczeniu ten światek funkcjonuje. Są też tacy, którzy w mediach społecznościowych wolą zachować anonimowość, ale to nieliczni (jeśli nie jeden twitterowy Janex89).
Jeden ze „znanych dziennikarzy” pochodzący i mieszkający w naszym mieście, para się tym co prawda już od dawna, ale ostatnio przejawia w tej dziedzinie bardzo wzmożoną aktywność. I jak zawsze i od zawsze jego największe newsy i sensacje dotyczą Jagiellonii Białystok – ekspert pełną gębą. Już wcześniej - tak dla przypomnienia - pisywał teksty m.in. atakujące trenera Ireneusza Mamrota w czasie jego pierwszej kadencji w Jagiellonii czy z nieukrywaną wręcz radością jako pierwszy informował o zwolnieniu Iwajło Petewa, którego bardzo mocno krytykował. Nazwiska jego nie wymienię, żeby nie robić niezasłużonej, darmowej reklamy – wszyscy wiedzą o kogo chodzi.
Ostatnio jego aktywność dotyczy kulisów zwolnień i pracy byłych trenerów Jagiellonii. Opisał zwolnienie Piotra Nowaka, dostało się także Bogdanowi Zającowi. Obaj wyżej wymienieni dostali od naszego klubu szansę, którą w wręcz koncertowy sposób …s(pierdoli..) .. zmarnowali. Pierwszy dostał szansę na pracę po 4 latach przerwy w trenowaniu, drugi na to by zostać w końcu „pierwszym” po latach bycia „drugim”. No niestety, prowadzenie ekstraklasowej Jagiellonii ich przerosło i to w „okresie przejściowym”, gdzie tak naprawdę nie mieli postawionych jasno celów poza utrzymaniem się.
Sami byliśmy na nich źli, czy wręcz wściekli – za wyniki, za styl, za skład, za podejście do pracy – krótko mówiąc za całokształt. Jeden z nich doczekał się nawet „gospodarskiej” wizyty kibiców.
Byliśmy źli na tych co ich zatrudnili – ale jak to się mówi każdy ma prawo wybrać źle. Nie ma ich już w naszym klubie. Ten rozdział w ich trenerskiej karierze i historii Jagiellonii jest już zamknięty. Tak naprawdę do zapomnienia - bo on chwały klubowi nie przynosi, ale którego się nikt nie wyprze i wypiera.
Nie bardzo rozumiem czemu ma teraz służyć wyciąganie kulis szatni czy różne nazwijmy to ekstrawagancje obu trenerów. Sezon ogórkowy? Brak innych ciekawych tematów? Nie mam nic ciekawego do powiedzenia, ale znacie tą opowieść jak Bogdan Zając, kazał śnieg pod podgrzewany balon w Białymstoku sypać. Znacie ? No to pośmiejmy z Zająca, z Białegostoku. Nie mam nic ciekawego – to sprzedam wam kulisy szatni Jagiellonii za Nowaka – tam to się działo. To już nie jest pisanie, czy dyskutowanie o Jagiellonii - to zwykłe żerowanie na niej.
I co ciekawe pan redaktor jest postrzegany przez wielu jako „przychylny Jagiellonii”, któremu dobrzy ludzie z klubu sprzedają w zaufaniu gorące newsy - to wręcz przyjaciel, często goszczący w loży prasowej na meczach przy Słonecznej…
P.S Tytuł jest swobodnym nawiązaniem do słów kardynała Armanda Jeana Richelieu : „Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam.“
Maciek
1:1
-:-