Autorami różnych cudów byli tacy panowie w czarnych gaciach, jak filmowy sędzia piłkarski Laguna, albo koledzy z boiska, z ławki trenerskiej czy z biura klubowego, czyli współpracownicy niejakiego „Fryzjera”, których osiągnięcia parę lat temu podsumował sąd we Wrocławiu.
Gradobicie
Początek 32. kolejki był zaskakujący. W piątek, Radomiak Radom (co prawda ostatnio dołujący, za co ich trener został ukarany przez Pana Sławka wyrzuceniem z roboty), nie tylko że przegrał, ale wręcz dał się rozjechać w kompromitujący sposób 1:6 przez jeszcze bardziej dołujące Zagłębie Lubin.
Zaraz później, nieźle trzymający się Górnik Zabrze wspomagany mistrzem świata Podolskim, w marnym stylu dał dupy wychodzącej z dołka Legii Warszawa 3:5. Ot, tak, dla przyjemności.
Z kolei już w sobotę od razu zanotowaliśmy ciekawy wynik: Wisła Płock – Warta Poznań 0:3. Tym wyjazdowym wyczynem Warta zapewniła sobie święty spokój aż do początku następnego sezonu. Warto było? Warto. Taka Warta.
Bezpośrednio po tym nastąpił dziwny bramkowy remis Śląska Wrocław z Pogonią Szczecin 1:1. Dziwny, bo Pogoń ze wszystkich sił starała się przegrać tę żałosną rywalizację i jej się to nie udało. Dzięki remisowi Śląsk uzyskał u siebie w domu tylko jeden punkt, zamiast trzech. Dla nas - na szczęście, choć z naszego punktu widzenia to i tak za dużo.
Odbudowa Jagi
Natomiast po bezbramkowym remisie Jagiellonii Białystok z Wisłą Kraków w sobotni wieczór, w zespole i wśród kibiców zapanował umiarkowany optymizm. Wydarzenie to również zaliczam do „kolejki cudów”, gdyż Wisła była uważana za zdecydowanego faworyta i bardziej zdeterminowany zespół, któremu śmierć zagląda bezpośrednio w oczy. Zwłaszcza że grała u siebie. Oprócz tego, że nie przegraliśmy, niewątpliwym cudem był powrót na boisko Israela Puerto i Jesusa Imaza, co na przyszłość rokuje bardzo pozytywnie. Tu widzę szansę na wzmocnienie Jagiellonii i z przodu i z tyłu.
Następny cud w kolejce cudów wydarzył się w niedzielę w północnej Polsce. Lechia Gdańsk strzeliła Stali Mielec dwa dobre gole i trzy ze spalonego, po czym wygrała 3:2. Wskutek tego Stali Mielec nie udało się definitywnie uciec z zagrożonej strefy.
W kontekście utrzymania Jagi bardzo ciekawie zapowiada się poniedziałkowa rywalizacja 9 maja dwóch okupujących dno tabeli drużyn, Górnika Łęczna i Termaliki Bruk-Bet Nieciecza (Termaliki, nie „Termalici”. Podobnie: Via Baltiki, nie „Baltici”).
Sytuacja dramatyczna
W dolnych partiach tabeli sytuacja jest wręcz dramatyczna. Jak przyjrzeć się dobrze, w pewnych okolicznościach, każda drużyna z miejsc 12-18 jest zagrożona spadkiem do I ligi, ale też paradoksalnie każda ma szansę utrzymać się w ekstraklasie. Przy obecnym układzie (jeszcze przed poniedziałkowym spotkaniem), nawet ostatni Górnik Łęczna ma szanse wywinąć się spod topora.
W 33. i 34. kolejce drużyny zagrożone spadkiem mogą zgubić punkty między sobą w parach: Górnik Łęczna – Jagiellonia Białystok oraz Stal Mielec - Śląsk Wrocław, więc teoretycznie wszystko jest możliwe. Jeśli w przypadku Żółto-Czerwonych nie dojdzie do tzw. zdarzenia niepożądanego, bezpieczna strefa buforowa pomiędzy nią a trójką spadkową zwiększy się. Być może, o wszystkim jednak zadecyduje dopiero ten ostatni bój Jagi z Łęczną.
Wystarczy jedno zwycięstwo
Nadzieją na poluzowanie kleszczy, w których znalazła się Jaga, pozostają obydwa zespoły z czuba: Raków Częstochowa i Lech Poznań. Walczą one zaciekle między sobą o mistrzostwo Polski, a tak się składa, że obydwa trafią na Zagłębie Lubin, który ma podwójnego pecha grać i z jednym i z drugim pretendentem.
Trzecia w tabeli Pogoń Szczecin, może zechcieć powalczyć o wicemistrzostwo. Wtedy mogłaby zablokować Termalikę Bruk-Bet Nieciecza. Co do dwóch innych drużyn znajdujących się w grupie najwyższego ryzyka – Wisły Kraków i Śląska Wrocław, nie da się powiedzieć, czy pod koniec sezonu uda się im odnieść jakiś sukces czy też nie uda.
Utrzymanie w ekstraklasie Jagiellonia może zapewnić sobie sama. Wszystko jest w jej zasięgu. Wystarczy jej jedno zwycięstwo – z Legią Warszawa lub z Górnikiem Łęczna (do wyboru). Wtedy nie będzie musiała liczyć na innych i czekać na porażki rywali. Dwa remisy takiej pewności nie dają. Już nie mówiąc… tfu, tfu…
Dreptak
2:2
-:-