Griffin | 10 Listopada 2025 g. 11:50 | Aktualizacja: 10 Listopada 2025 g. 11:54
W niedzielny wieczór, Jagiellonia w ramach 15. kolejki PKO BP Ekstraklasy 2025/26 mierzyła się w Szczecinie z miejscową Pogonią. Był to mecz przed ostatnią przerwą reprezentacyjną w tym roku.
Wielu zastanawiało się, czego można się spodziewać po zespole "Żółto-czerwonych" w tym spotkaniu, ostatnie potyczki bowiem nie należały do zbyt udanych - dwie porażki w lidze z rzędu oraz uratowany w ostatnich sekundach remis w Skopje nie napawały kibiców optymizmem przed starciem z "Portowcami".
Trener Adrian Siemieniec dokonał czterech zmian w wyjściowej "jedenastce" względem czwartkowego meczu - Dawida Drachala zastąpił Jesus Imaz, Tarasa Romańczuka - Sergio Lozano, Oskara Pietuszewskiego - Kamil Jóźwiak, a za pauzujacego za kartki Afimico Pululu w ataku wyszedł Dimitris Rallis.
Punktualnie o godzinie 17:30 sędzia główny, Piotr Lasyk z Bytomia gwizdnął w swój atrybut pod nosem, dając znak do rozpoczęcia gry. Gwoli uzupełnienia informacji, VAR w tym spotkaniu obsługiwał Daniel Stefański, co duet arbitrów czyniło gorącym tematem przedmeczowych rozmów środowisk kibicowskich.
Początek meczu to delikatna przewaga Jagiellonii, udokumentowana świetną asystą z głębi pola Dusana Stojinovica i bramką Rallisa w 13. minucie, który wpadł w pole karne Pogoni, zwiódł obrońcę i nie dał szans bramkarzowi precyzyjnym strzałem przy "krótkim" słupku.
Po wyjsciu na prowadzenie Jagiellonia się cofnęła, dając miejsce na rozwinięcie skrzydeł gospodarzom, ale ataki Portowców świetnie zatrzymywał Miłosz Piekutowski oraz ofiarnie grający w obronie Kamil Jóźwiak.
W 26. minucie "Żółto-czerwoni" mieli szansę podwyższyć wynik, lecz techniczny strzał Imaza z pola karnego obronił Cojocaru, a że "niewykorzystane sytuacje się mszczą", to minutę później po podaniu z prawej strony od Przyborka, wynik wyrównał Grosicki, który niepilnowany na 11. metrze oddał strzał z pierwszej piłki od słupka nie dając szans Piekutowskiemu.
Końcówka pierwszej połowy stała pod dyktando gospodarzy, ale strzały Przyborka i Grosickiego pewnie bronił nasz młody bramkarz, a przy ostatnim pomógł słupek. Przewaga Pogoni była widoczna w statystykach, która w tej części meczu strzelała aż 20 razy, Jagiellonia natomiast - 5.
Po raz kolejny w tym sezonie, po przerwie "Jaga" straciła koncentrację i już w 49. minucie, po stracie Wojtuszka, sytuację na skrzydle wypracował Grosicki, a strzał Smolińskiego z okolicy 11. metra kapitalnie wybronił nogami Piekutowski. Chwilę później po dośrodkowaniu "Grosika" z rzutu rożnego i "główce" Molnara, piłka trafiła w poprzeczkę. Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a po kolejnej wrzutce z drugiej strony Przyborka, idealną sytuację miał Loncar, ale jego uderzenie głową wyśmienicie obronił nasz bramkarz, który był zdecydowanie gwiazdą numer jeden tego spotkania.
Pogoń dominowała na murawie, a kolejne bramki wisiały w powietrzu, dlatego trener Adrian Siemieniec dwukrotnie dokonał podwójnych zmian: w 54. minucie na boisku ujrzeliśmy młodość: Oskara Pietuszewskiego oraz Bartka Mazurka zastępujących Alexa Pozo i Sergio Lozano, w 68. minucie Leona Flacha i Dimitrisa Rallisa zmienili Taras Romanczuk oraz Youssuf Sylla. Rotacje te pozwoliły nieco ustabilizować poczynania boiskowe. Przy jednym z wypadów pod bramkę gospodarzy, Mazurek świetnie wypatrzył stojącego przed polem karnym Jesusa Imaza, który oddał zbyt lekki strzał, aby pokonać Cojocaru.
Teraz można dodać niedzielne słowo o arbitrze. Sędzia Lasyk każdą sytuację stykową gwizdał na korzyść gospodarzy, a pod koniec spotkania, kiedy Sylla był ewidentnie ciągany za koszulkę, pozwolił na akcję Portowcom. Do spotkania ów "jegomość" doliczył 3 minuty, w ciągu których Pogoń zamknęła Jagiellonię w okolicy pola karnego.
Jednakże nawet praca sędziego nie tylko nie pomogła zdobyć 3 punktów szczecinianom, ale nawet zremisować. Po wyjściu z "szesnastki" akcję meczową rozpoczął grający z urazem legendarny już Taras Romanczuk, odgrywając piłkę rozpędzonemu na skrzydle Pietuszewskiemu, który holował ją przez kilkadziesiąt metrów i zagrał niepilnowanemu Imazowi. Hiszpan w wybornej okazji z 10. metrów trafił w poprzeczkę, a piłka spadła pod nogę Oskarowi, który pewnym strzałem pod poprzeczkę ustalił wynik meczu i przełamał ponad pięcioletnią passę meczów bez zwycięstwa w "Grodzie Gryfa".
Piłka nożna, jak życie, lubi wiarę - ostatnie mecze "Dumy Podlasia" znów pokazały kibicom, że trzeba wierzyć do końca, aby zostać nagrodzonym!
Dzięki tej ważnej wygranej Jagiellonia awansowała na 2. miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy, mając 2 punkty straty do liderującego wciąż Górnika Zabrze, ale z rozegranym meczem mniej. Teraz czas na odpoczynek, który na pewno przyda się zespołowi oraz sztabowi.
Panowie, dziękujemy za walkę do końca!
Griffin