W związku ze skandalicznymi nieprawidłowościami sędziowskimi zaistniałymi w niedzielnym meczu Górnik Zabrze – Jagiellonia Białystok (2:1), Klub Jagiellonia Białystok wysłał pismo do Marcina Szulca, przewodniczącego Kolegium Sędziów Polskiego Związku Piłki Nożnej, domagając się ujawnienia pewnych faktów.
W pierwszej części wystąpienia Klub zwrócił się z prośbą o udostępnienie treści komunikacji pomiędzy zespołem sędziowskim prowadzącym spotkanie a zespołem VAR w trakcie oceny sytuacji z 70. minuty meczu, dotyczącej faulu Josemy na Dimitrisie Rallisie. W dalszej części pisma Jagiellonia Białystok zwróciła się o przedstawienie interpretacji zdarzenia z 93. minuty, w której Lukas Podolski uderzył łokciem w głowę Oskara Pietuszewskiego.
Celem wystąpienia jest uzyskanie pełnej przejrzystości w zakresie podejmowanych decyzji sędziowskich oraz dążenie do utrzymania najwyższych standardów transparentności i równego traktowania wszystkich uczestników rozgrywek. Klub działa w duchu zasad fair play, z poszanowaniem integralności rywalizacji sportowej.
Poza pismem Jagiellonii do PZPN, powinny jednak zostać wyjaśnione jeszcze inne okoliczności związane z sędziowaniem tego meczu. Przede wszystkim powinno zostać podane do publicznej wiadomości, kto i dlaczego desygnował do najważniejszego meczu kolejki – spotkania lidera z wiceliderem tabeli – tak słabego moralnie i merytorycznie sędziego głównego.
Znaki po pijaku
Otóż rok temu Bartosz Frankowski śmierdząco podpadł za lekceważenie podstawowych obowiązków służbowych poprzez zachlanie mordy, połączone z aktem wandalizmu polegającym na zniszczeniu i wleczeniu ze sobą znaku drogowego („okrągłego znaku nakazu”, jak to później sam określił) w noc poprzedzającą przed sędziowaniem międzynarodowego meczu.
6 sierpnia 2024 o godzinie 20:00 na Arenie Lublin, Dynamo Kijów w trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów miał zmierzyć się z Rangers FC. Bartosz Frankowski miał pełnić funkcję głównego sędziego VAR. Na jego asystenta wyznaczono Tomasza Musiała.
Tymczasem wspomniana dwójka sędziów została dokładnie o godzinie 1:43 w nocy zatrzymana przez lubelską policję. Jeden miał blisko 1,7 promila alkoholu we krwi, drugi prawie 1,8 promila. Powodem interwencji była kradzież znaku drogowego. Sprawcy zostali osadzeni w izbie wytrzeźwień. VAR w trybie nagłym został obsadzony przez kogoś innego.
"Popełniłem okropny błąd, którego bardzo żałuję. Przyjmę czekające mnie konsekwencje z pokorą, lecz jednocześnie chciałbym liczyć, że będzie mi dane kiedyś odbudować Państwa zaufanie" – kajał się Frankowski w swoich przeprosinach.
Cała Polska widziała
W jaki sposób sędzia Bartosz potrafi odbudowywać nasze zaufanie, pokazał właśnie podczas meczu Górnika z Jagą. Oczywiście nie sam, lecz wraz ze swoją godną pożałowania ekipą: Marcin Boniek – asystent, Dawid Golis – asystent, Aleksander Kozieł – techniczny, Piotr Urban – sędzia VAR, Michał Obukowicz – sędzia AVAR.
Podejrzewam, że ktoś tam, gdzieś tam, postanowił, że Górnik musi wygrać z Jagiellonią za wszelką cenę. No i zabrzanie radzili sobie sami całkiem nieźle do 70. minuty, przy stanie 1:1. Aż tu nagle, do piłki dopadł Rallis. Popędził jak szalony w stronę bramki gospodarzy. Sytuacja stała się groźna, bo Rallis, będąc sam na sam z bramkarzem, mógł zmienić wynik na 1:2.
I wtedy do akcji weszły połączone siły górniko-sędziowskie. I ciach! Rallis już leży, gola nie ma, sędziego głównego nie ma, sędziego bocznego nie ma, sędziów z VAR-u nie ma, wideoweryfikacji nie ma, faulu nie ma, czerwonej kartki nie ma, rzutu wolnego nie ma. Nic nie ma. Ufff!!! Górą sędzia! Górą Górnik!
Zbiorowa ślepota jurorów
Cała Polska widziała, jak bartoszowy aparat sędziowski czuwał nad tym, aby Górnikowi nic złego się nie stało, ani wtedy, ani już do końca meczu. Bo skandale na tym się nie skończyły. 
Nikt nie ma wątpliwości co do tego, że za faul Josemy na Rallisie, który miał okazję zdobyć bramkę sam na sam z bramkarzem, ewidentnie powinna być czerwona kartka.
Ale w parę minut później, rozzuchwalony przez sędziego bezkarnością, ten sam Josema w jeszcze bardziej bezczelny sposób obalił Mazurka, i tu też śmierdziało czerwoną kartką albo przynajmniej żółtą. Nie było żadnej. 
Nic więc dziwnego, że upewniony przez sędziego co do immunitetu Górnika, Podolski wyrżnął łokciem Pietuszewskiego w twarz, za co boiskowemu bandycie należała się czerwona kartka, co widziała cała Polska, ale bartoszowy aparat sędziowski nie.
Gdyby pierwsza sytuacja została należycie potraktowana, do następnych by nie doszło. A tak, bartoszowa ślepota na faule Górnika spowodowała w jego piłkarzach poczucie bezkarności i rozzuchwaliła ich do jeszcze bardziej brutalnej gry.
Odpuszczenie
Żeby było jasne. Nie chodzi tu tylko o jakiś jednorazowy skandaliczny incydent sędziowski. W ciągu całego meczu zachowanie pana Bartosza było nietypowe. Jak bowiem wynika ze statystyki, średnio wręcza on ponad 4 sztuki żółtych kartek w każdym ekstraklasowym spotkaniu. Tymczasem w niedzielę, żółtko obejrzał tylko jeden gracz. I to… piłkarz Jagiellonii, w ostatniej minucie meczu. Dziwne.
Apogeum skandalicznego i tendencyjnego sędziowania nastąpiło natomiast podczas drugiej połowy, gdzie doszło do całej serii lekceważenia przez ekipę sędziowską ewidentnych przestępstw piłkarskich. Dlatego nie da się tu mówić o pojedynczym błędzie. Albo było to świadome bagatelizowanie zachowania gospodarzy,  albo zaćmienie mózgów całej bartoszowej ekipy, z jej dowódcą na czele.
Tak że nam, kibicom, pozostaje tylko snuć różne podejrzenia.  Na ile takie sędziowanie naszego meczu ma ułatwić innym zespołom szybszy awans w górę tabeli?  Na ile takie sędziowanie może mieć związek z osobistą niechęcią niektórych sędziów do Jagiellonii? Na ile takie sędziowanie może mieć związek z nadużywaniem alkoholu przez niektórych sędziów? Na ile takie sędziowanie może mieć związek z ewentualną korupcją w środowisku sędziowskim? Na ile takie sędziowanie może mieć związek z obstawianiem sytuacji meczowych u bukmacherów?
Dopóki nie będzie jasnych odpowiedzi na zadane przez Jagiellonię oraz na inne pytania, takie jak wyżej, podejrzenia będą się mnożyć.
Dreptak
 
				2:3
 
			 
				-:-
