Uważam, że było ono w wykonaniu Jagiellonii bardzo udane. Z Klubu odeszło kilku zawodników bez szans na grę w I Drużynie, zaś pozyskani Sergio Lozano, Youssuf Sylla i Andy Pelmard wydają się bądź wzmocnieniami na tu i teraz, bądź inwestycją na najbliższą przyszłość. Czy któregoś z nich zobaczymy na boisku w najbliższą sobotę w Gliwicach, gdzie o godzinie 20:15 Jagiellonia zmierzy się z miejscowym Piastem.
Zespół z Gliwic na najwyższym poziomie rozgrywek w naszym kraju występuje 16. sezon, z tym że pierwsze podejście w latach 2008–2010 zakończyło się spadkiem z ligi. W sezonie 2011/2012 Piast pod wodzą trenera Marcina Brosza powrócił do „ekstraklasy”, by z miejsca zająć w niej IV miejsce dające prawo udziału w europejskich pucharach. Od tego czasu gliwiczanie występują na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce nieprzerwanie. Skoro mowa o sukcesach Piasta, to należy wspomnieć, iż w sumie czterokrotnie reprezentowali Polskę w europejskich pucharach – oczywiście bez specjalnych dokonań. Bez wątpienia największym sukcesem gliwiczan było wywalczenie Mistrzostwa Polski w sezonie 2018/2019. Historycznie nic jednak z tego mistrzostwa nie wynikło i z roku na rok Piast pogrąża się w ligowej przeciętności. Ale o tym może za chwilę.
Historia spotkań „Jagi” z „Piastunkami” nie jest jakoś szczególnie bogata, ale jej ogólny bilans nieznacznie przemawia na naszą korzyść. Z 41 rozegranych na najwyższych dwóch poziomach spotkań Jagiellonia wygrała 16, przegrała 11 i zremisowała 14 razy. W bramkach 48:42 dla „Żółto-Czerwonych”. W ostatnich sezonach najbardziej utkwił nam w pamięci historyczny mecz w Gliwicach z wiosny 2023 roku, gdy nasze sny o mistrzostwie uratował strzałem w końcówce nie kto inny jak Jesús Imaz! Oba spotkania z ub.r. można uznać za pozbawione już takiej dramaturgii. Jesienią na Śląsku wygraliśmy 1:0 po golu Hansena, a na wiosnę w Białymstoku padł remis 1:1 po trafieniach Norberta Wojtuszka (premierowe trafienie w „Jadze”) i Gale’a (premierowy gol w naszej lidze, ale za to jaki!).
W ostatniej ligowej kolejce Piast zremisował na wyjeździe z „Chłopcami z Łubinu” (Zagłębie Lubin) 2:2, co było wydarzeniem bez precedensu w bieżących rozgrywkach, bo wcześniej gliwiczanie zdobyli całe zero goli. Zero goli w czterech spotkaniach, bo Piast ma w tych rozgrywkach dwa przełożone mecze z „pucharowiczami” i dlatego, podobnie jak Jagiellonia, rozegrał tylko pięć spotkań. Aby uzmysłowić Czytelnikom „bezjajeczność” naszego najbliższego przeciwnika, czuję się w obowiązku wspomnieć, iż do wspomnianego spotkania zdołali oni oddać bodaj z pięć celnych strzałów na bramkę przeciwników! Fakt, że i sami niewiele ich stracili, bo zaledwie pięć, ale w ten sposób bardzo wygodnie rozgościli się w dole ligowej tabeli. Gdyby bowiem nie minusowe punkty gdańskiej Lechii, Piast byłby na samym jej dnie! Nie muszę dodawać, iż święcie wierzę, że po sobotnim meczu sytuacja ta nie ulegnie zmianie.
Piast Gliwice jest klubem, który – delikatnie rzecz ujmując – chluby naszej „ekstraklapie” nie przynosi. Wiecznie pozostając na miejskim „garnuchu”, generuje co roku stratę, którą zasypywać muszą miejscy włodarze, pompując w klub kolejne dziesiątki milionów „peelenów” w ramach pożyczek czy innych dotacji. Ale jak ma być inaczej, skoro wydatki na same pensje piłkarzy pochłaniają w tym klubie momentami nawet… 103% jego budżetu! Tak, dobrze widzicie! Goście zatrudniają sobie piłkarzy, na których ich najzwyczajniej nie stać, a potem lecą z wyciągniętą ręką po publiczną pomoc! Najnowszym przykładem jest francuski pomocnik Quentin Boisgard, który przed sezonem był już praktycznie dogadany z „Jagą”, aby w rezultacie wylądować w Gliwicach po tym, jak Piast dał mu hojnie lepszy kontrakt niż ten oferowany w Białymstoku. Oj, mam nadzieję, że ten pan piłkarz już w sobotę srodze pożałuje swojego mało honorowego zachowania. Żeby jeszcze ten Piast miał jakieś ogromne rzesze kibiców walących na jego mecze drzwiami i oknami. Ale gdzie tam! Ich domowe mecze obserwuje na stadionie przypominającym supermarket (stąd potoczna nazwa „Tesco Arena”) średnio trochę ponad 4000 widzów. Ale jak ma być inaczej, skoro w Gliwicach większym zainteresowaniem cieszą się mecze… Górnika Zabrze?!
Przed bieżącymi rozgrywkami nastąpiła w Gliwicach zmiana na stanowisku trenera. Świetnie radzącego sobie Aleksandara Vukovicia zastąpił Szwed Max Molder, który przyszedł z II-ligowej szwedzkiej Landskorony. Szwedzi to ostatnimi laty mocno pacyfistycznie nastawiony narodek, więc może i stąd tak „imponujące” wyniki strzeleckie Piasta w bieżącym sezonie? Kogo ma do swojej dyspozycji Szwed? W bramce od kilku lat rządzi František Plach, wspomagany w obronie przez równie doświadczonego Jakuba Czerwińskiego, któremu partneruje m.in. „nasz” Kuba Lewicki. Inne znane nazwiska w szeregach gliwiczan to z całą pewnością defensywni pomocnicy Patryk Dziczek i Grzegorz Tomasiewicz oraz odpowiadający za ofensywę Michał Chrapek i Jorge Félix. W ataku najlepsze wrażenie robi Erik Jirka sprowadzony jeszcze zimą z czeskiej Viktorii Pilzno. Myślę, że prędzej czy później „odpali” też znany z występów w Koronie Kielce Adrian Dalmau. W słabiutkiej „Paszczy” Niepołomice pod koniec poprzednich rozgrywek zdążył też błysnąć Białorusin German Barkovskiy. I to by było na tyle.
Czy jest się kogo w zespole Piasta obawiać? Raczej nie. Ale nie można też oczywiście drużyny gospodarzy lekceważyć. Już wspomniałem w tej zapowiedzi o meczu, w którym Piast o mały włos nie wrzucił Jagiellonii kłody pod nogi na ostatniej prostej w walce o Mistrzostwo Polski. Bardzo bym chciał, aby podobna sytuacja nie przytrafiła się nam w najbliższy weekend. Pojechać, zrobić swoje, zainkasować trzy punkty i czekać na kolejny mecz wyjazdowy do Płocka.
Do boju „Żółto-Czerwoni”!
Fox
2:0
-:-