Przystąpiliśmy do tego spotkania dodatkowo osłabieni brakiem Adriana Diegueza, który znalazł się poza kadrą. Eksperymentalne zestawienie dawało nam symptomy do tego, że to nie będzie łatwe spotkanie. I nie było. Od początku Piast przejął piłkę i kontrolował wydarzenia na boisku. To co jest domeną naszego Zespołu, obserwowaliśmy u rywala. Tak jak zawsze to my atakowaliśmy od początku, to teraz czekaliśmy na kontry. W 20 minucie otrzymaliśmy poważne ostrzeżenie, kiedy to Jakub Holubek uderzył w słupek. Nareszcie, w 35 (!!!) minucie doczekaliśmy się pierwszej groźbnej akcji Jagiellonii, niestety zakończonej podaniem do bramkarza przez Jose Naranjo. Następnym akcentem ofensywnym z naszej strony był rykoszet po strzale Jakuba Lewickiego. To wszystko działo się pod pełną kontrolą zawodników Piasta. Z drugiej strony mieliśmy przestrzeloną szansę Michaela Ameyaw, kiedy to nie potrafił on skierować piłki do pustej bramki (podanie było bardzo mocne i wyrzucające). Najlepszą okazję do zdobycia bramki mieliśmy już w doliczonym czasie pierwszej połowy. Kristoffer Hansen przejął piłkę skiksowaną przez obrońcę i ruszył na bramkę od koła środkowego. Zakończył tę akcję podaniem do bramkarza, co było w zamyśle próbą lobowania.

Z nadziejami oczekiwaliśmy drugiej połowy, bo po prostu nie mogliśmy zagrać gorzej. Po przerwie to jednak ciągła kontrola przez Piasta Gliwice. W 58 minucie uderzenie z rzutu wolnego przez Jose Naranjo zatrzymuje się na murze. Chwilę po tym zagraniu Trener Adrian Siemienic przeprowadza pierwsze dwie zmiany w Jagiellonii Białystok. Bezproduktywny Jakub Lewicki i irytujący Jose Naranjo ustępują placu gry Afimico Pululu oraz Dominikowi Marczukowi. Od tego momentu zaczyna się w końcu dziać coś więcej niż dominacja Piasta. W okolicy 70 minuty Michael Ameyaw pięknie uderza z główki, ale przez pozostawioną nogę zostaje odgwizdany spalony. Kluczową sytuacją dla przebiegu meczu mogła być sytuacja z kilku minut później. Afimico Pululu w bardzo sprytny sposób chciał minąć Ariela Mosóra, a ten musiał ratować się zapaśniczym przytrzymaniem. Czerowna karta i rzut wolny z okolic 16 metra to brzmiało jak olbrzymia szansa. Do piłki podszedł Bartłomiej Wdowik, ale trafił w mur. Chwilę później Dominik Marczuk w indywidualnej akcji trafia do koszyczka Karola Szymańskiego. Aleksandar Vukovic decyduje się na pierwszą zmianę w 79 minucie. Migelito wchodzi za Miłosza Szczepańskiego, a chwilę potem za Jorge Felixa na boisku melduje się Gabriel Kirejczyk. Obraz gry nie ulega zmianie i pomimo gry w przewadze i większej aktywności pod bramką rywala brak konkretów z naszej strony. Tak bezzębnej Jagiellonii dawno nie oglądaliśmy przy Słonecznej. Ostatnimi przeprowadzonymi zmianami było wejście Tomasza Kupisza za Kristoffera Hansena, a u rywala Damiana Kądziora zmienił Tihomir Kostadinov. Tomasz Kupisz po jednej z wrzutek uderzył głową celnie na bramkę i z lekkimi problemami obronił Karol Szymański. W ósmej minucie doliczonego czasu gry sędzia Jarosław Przybyła zakończył to "widowisko".

Nie zdobywamy trzech punków, ale też z przebiegu gry zwyczajnie na nie zasłużyliśmy. Przerwa reprezentacyjna negatywnie wpłynęła na Drużynę. Nastroje są raczej ponure, ponieważ był to najsłabszy mecz Jagiellonii od meczu z Rakowem Częstochowa (w 1 kolejce obecnego sezonu). Oby to był wypadek przy pracy, ponieważ już za tydzień naszą formę sprawdzi Warta Poznań. Wierzymy w mentalny powrót całego zespołu i oczekujemy punktów w nadchodzącym spotkaniu. Do boju BKS!