Piątkowy mecz Jagiellonii z Górnikiem Łęczna to duży sukces sportowy oraz potężna porażka marketingowa i wizerunkowa. Pięć i pół tysiąca kibiców na meczu przypomina czasy Śp stadionu na Jurowieckiej. Wiele osób zarzuca ,że gwałtowna zbyt duża podwyżka cen biletów i karnetów jest podstawową przyczyną takiego stanu rzeczy.
Pewnie tak jest - ale z drugiej strony Jagiellonia Białystok jest Sportową Spółką Akcyjną , którą obowiązuje rachunek zysków i strat , nie jest instytucją charytatywną.
Tych którzy pofatygowali się w piątkowy wieczór na Słoneczną 1 możemy śmiało określić mianem „zakonu Jagiellonia” - ludzi wierzących w ten klub , tą drużynę , którzy będą chodzić choćby nie wiadomo co. Dodając tych co naprawdę nie mogli (praca ,przysłowiowa wizyta teściowej, wypadki losowe itp. itd. ) to mamy liczbę prawdziwych kibiców. Reszta chodzi bo to albo modne albo kiedy są sukcesy.
Jak głosi stugębna plotka klubowi taką podwyżkę doradził ekspert z Warszawy. Nie dociekajmy któremu klubowi on kibicuje, ale nic nie zwalnia z obowiązku myślenia – które jak wiadomo ma kolosalną przyszłość. Lubimy się porównywać do klubu ze stolicy i już Jagiellonia osiągnęła sukces – przebiliśmy ich ceną biletów – gdzie nasze zarobki są o co najmniej 1/3 mniejsze od warszawskich. Tu bardziej pasuje określenie „pseudosukces”.
Nie byłoby tragedii nawet z tak dużą podwyżką cen , gdyby klub potraktował kibiców poważnie, użył racjonalnych i co najważniejsze szczerych argumentów. Gdyby powiedział -kochani kibice podnosimy ceny, bo są podwyżki których nie możemy przeskoczyć, bo byliśmy okradani do tej pory przez tych co przeginali na biletach rodzinnych, bo jesteśmy blisko wymarzonego przez Was Mistrzostwa Polski , bo nie stać nas na dokładanie do interesu. Podnosimy ceny -ale zobowiązujemy się do wprowadzenia pakietu lojalnościowego o nazwie Jagiellonowie /Jagiellończycy (taka mała podpowiedź) nie od wiosny, bo jest za późno na dobrze przygotowany program, ale od jesieni. Prawdziwy kibic by to zrozumiał.
Niestety z Legionowej nie było słychać nic lub tylko głodne gadki ,że stawka minimalna w ochronie wzrosła, a obietnica uhonorowania najwierniejszych, która pojawiała się na stronie klubu tuż przed rozpoczęciem rundy to taka musztarda po obiedzie. Kibiców potraktowano jak zwykłych pochłaniaczy tego pożal się Boże stadionowego piwska i kiełbasy- a nie poważnego partnera. I przez to poniesiono straty finansowe i przede wszystkim wizerunkowe.
Biznes o nazwie „klub sportowy” to nie tylko handel poprzez produkt oferowany przez klub – a kupowany przez kibica. To przede wszystkim emocje. Wiarygodność klubu w oczach kibiców to fundament tego biznesu. Ktoś w klubie o tym zapomniał i miejmy nadzieję ,że się opamięta.
Autor: Maciek