Poziom sędziowania w niedzielnym spotkaniu Jagiellonii z Lechem (2:1) był żenujący.
Międzynarodowy (podobno) czajnik z gwizdkiem, niejaki Stefański (Ku…jawsko-Pomorski ZPN), zamiast błagać na kolanach o wybaczenie za wypaczenie wyniku poprzez niesłuszne odgwizdanie faulu Góralskiego na Kędziorze w doliczonym czasie pierwszej połowy i w konsekwencji tego za błędne zarządzenie rzutu wolnego skutkującego golem dla Lecha, to jeszcze w efekcie zgłaszanych przez Michała Probierza jak najbardziej słusznych pretensji za tę bzdurną decyzję wyrzucił go na trybuny, przez co nasz trener nie będzie mógł pełnić oficjalnych funkcji podczas najbliższych dwóch meczów. Zdaje się że podobny los spotkał także trenera bramkarzy Grzegorza Kurdziela.
Od tej kary trzeba się odwoływać jak nic, bo pretensje Probierza były w oczywisty sposób uzasadnione. Jeśli w ogóle był faul, to Kędziory na Góralskim, a nie odwrotnie. Góral wślizgiem wybił piłkę, a Kędzior go nadepnął. Decyzja Stefańskiego była więc wielkim oszustwem. Przekrętem na miarę utraty gola, którego nie powinno być.
Zarządzenie rzutu wolnego i odesłanie naszego rewelacyjnego szkoleniowca stulecia na trybuny – były to kolejne przejawy ślepej i zapiekłej nienawiści do Jagiellonii kilku przedstawicieli ekipy w czarnych gaciach. Oraz, jak podejrzewają niektórzy, realizacja spisku mającego na celu zablokowanie Jagiellonii w drodze na finalne podium, by nie przeszkadzała ona w osiągnięciu tego zamiaru tak zasłużonym klubom jak Legia, Lechia, Lech czy Wisła.
Mimo tego, nasi wspaniali piłkarze dali sobie radę z tak trudnym przeciwnikiem, jakim okazał się tak zwany „sędzia” Stefański, który był hamulcowym jeszcze kilku innych akcji naszej drużyny (na przykład zignorowanie fauli na Runje i Świderskim w polu karnym Lecha, za co Jadze należały się dwa rzuty karne) i strzelili o jednego gola więcej, niż ów żałosny arbiter z patologicznie rozdętym ego sobie zaplanował.
I bardzo dobrze się stało, bo w 18. kolejce cała tabela zagrała na korzyść Jagiellonii. Ci co mieli przegrać – przegrali, ci co mieli zremisować, żeby im się zgubiły punkty – zremisowali. Grzechem by było zmarnowanie tak świetnej okazji powrotu na fotel lidera, ale na szczęście nasi tego grzechu nie popełnili.
Trzeba też podkreślić, że Jagiellonia zwyciężyła znajdującego się już w doskonałej formie Lecha bez udziału Cesarza Białegostoku i Estonii, Kosty Vassiljeva. Być może rzeczywiście doznał on lekkiego urazu jakiejś części ciała podczas treningu i dlatego zabrakło go nie tylko w składzie wyjściowym ale też i rezerwowym, a być może w ten sposób zespół przygotowywany jest do dawania sobie rady bez niego. W czasie redakcyjnej burzy mózgów padło podejrzenie, że Kosta może zimą przejdzie do… właśnie Lecha Poznań. A jeśli nie, to do jakiegoś innego klubu. Bo jeśli się tak nie stanie, to latem odejdzie za darmo i nasz klub na nim nic nie zarobi. Tak czy inaczej, z cesarzem czy bez, Jagiellonia radzi sobie w tym sezonie doskonale, i oby tak było dalej.
A odwołanie od bezczelnej decyzji Stefańskiego złożyć trzeba. Takiego tupeciarstwa darować nie można.
Czop
Foto:Grzegorz Chuczun, Jagiellonia.net