Może czas zweryfikować plan i podjąć największe wyzwanie z jakim do tej pory przyszło się nam wszystkim mierzyć. Zawalczyć o pełną pulę, zawalczyć o Mistrzostwo Polski, tak moi drodzy – mistrzostwo dla Jagiellonii. Niegdyś odległe, znane jedynie z pięknej pieśni marzenie, może być bliżej niż nam się wszystkim wydaje. Czy w tym co piszę jest przesada? Może megalomania i próba rzucenia się z motyką na księżyc? Może... Niemniej jednak w tym momencie „sky is the limit”. W życiu każdego z nas przychodzi taki czas, kiedy warto zaryzykować, warto powiedzieć sobie, że to jest to miejsce i ta godzina. Właśnie w tym momencie wszystko zależy ode mnie i warto zagrać o pełną pulę. Takie zwycięstwo kopciuszka, parafrazując słowa kolegi, smakować może wybornie. Marzenia rzecz piękna, trzeba je mieć i wspaniale jest, gdy się spełniają. Znów widzieć kolegów, z którymi przeżywało się bolące porażki, siedzących z przeszklonymi oczami i napawającymi się chwilami dumy i zwycięstwa – bezcenne. Chcę tego, marzę o tym i mocno trzymam kciuki, aby to się udało. W tym świecie pędzącym na złamanie karku, gdzie marzenia się spełniają, tym samym tworząc historię. To jest to. Wchodzę w taki cel i chcę, aby się spełnił pełnym sercem.
To wyżej mówiło serce, a co mówi rozum? Mimo wielu znaków zapytania. W tym najpoważniejszym, że w przerwie między rundami Jagiellonia zostanie ogołocona z najwartościowszych zawodników, bo oferty będą z tych nie do odrzucenia. Warto sobie zadać tylko jedno pytanie. Czy nie warto spróbować? Mamy świetną sytuację w tabeli. Przeciwnicy nie licząc Lechii Gdańsk są słabi i rozbici. Albo zbierają się do kupy jak Wisła, albo dryfują w nie wiadomo jakim kierunku jak Lech czy też głównie Legia. W tym momencie Jagiellonia z wyrównanym składem ma swoją szansę. Warto w to wierzyć. W tabeli jesteśmy na szczycie. Dwie porażki jakie miały do tej pory miejsce raczej są dziełem przypadku niż stanem permanentnym. Po przegranej w Płocku gdzie wdarło się lekceważenie przeciwnika sztab szkoleniowy wyciągnął wnioski. Sami zawodnicy również i taki błąd się już nie powtórzył. Przegrana z Lechią to czysty przypadek i wynik powinien być zgoła odwrotny. W Warszawie remis z Legią to nic przypadkowego i to gospodarze winni dziękować Bogu, że skończyło się remisem, a nie porażką. Wymieniłem tu tylko mecze gdzie do tej pory traciliśmy punkty. Pozostałe spotkania to wygrane i to wygrane przekonywujące, gdzie przez moment nikt nie miał wątpliwości, że Jagiellonia wygrała zasłużenie. Mecz we Wrocławiu pokazał siłę zespołu. Siłę obrony skrzydeł i ofensywy. Śląsk długimi momentami nie wiedział co się dzieje, a do tej pory przecież stracił jedynie 5 bramek. Kolejne cztery zafundowała mu Jaga. W kolejnych meczach Jaga będzie grać z pozycji faworyta. Zespół mentalnie już dorósł do takiej roli i w chwili obecnej nie pozostaje nic innego jak tylko przełożyć to na najwyższe cele. Rozumiem mówienie o tym, że w pierwszej kolejności gra o górną ósemkę. To jest podstawa niezwykle istotna, ale warto celować już wyżej. Mamy ku temu solidne podstawy sportowe. O jakości drużyny nie muszę nikogo specjalnie przekonywać. Vassiljev – klasa sama dla siebie, Pan piłkarz, który na ten moment zjada ligę i oblizuje palce. Nie ma lepszego zawodnika w chwili obecnej w całej naszej lidze. Statystyki to dokładnie potwierdzają. Do tego skuteczny Cernych, bardzo solidne flanki z Chomczenowskim i Frankowskim. W środku Grzyb, Góralski, Romańczuk. Każdy inny, ale każdy świetnie wypełniający swoje obowiązki na boisku. Na koniec linia obronna - Runje, Guti, Tomasik, Burliga (bądź alternatywnie Grzyb) i na bramce Kelemen. Czy aktualnie gdzieś widzicie słabe punkty? Ja nie bardzo. Widzę solidność okraszoną piłkarską klasą. Nie zapominajmy, że na ławce mamy jeszcze Szymonowicza, Szymańskiego, Górskiego, Świderskiego, Węglarza – każdy z nich jest w stanie dać od siebie dużo wartości dodanej. W tym wszystkim widzę dużo jakości, mam świadomość z siły jaką prezentuje zespół. Widzę, że umie radzić sobie w momencie kiedy któryś z zawodników wypada na skutek kontuzji. Widzę, że jest kolektyw, który wie o co chodzi. Widzę trenera, który tego nie powie, ale zwietrzył swoją szansę, jak przewodnik stada wilków, który czuje krew i prowadzi wygłodniałą sforę po nagrodę nie zwracając w ogóle uwagi na przeciwności. Wie że czeka go nagroda – Walhalla i zdaje sobie sprawę, że z tygodnia na tydzień jest silniejszy. Silniejszy o doświadczenia z przeszłości. Co by było kiedyś gdyby został Grosicki? Co by było gdyby zostali Pazdan, Tuszyński, Piątkowski i Dzalamidze? Trzeci raz nie można. Kolejnej szansy los długo może nie dać. Trzeba walczyć! Mamy potencjał i musimy go wykorzystać. Tu słowa do zarządu – dajcie sobie szansę na tryumf. Dajcie szansę nam kibicom.
Wierzę że może być pięknie i wierzę że gwiazdka nad Jotką może pięknie lśnić na koszulkach! Wiara podparta ciężką pracą czyni cuda i mocną mam nadzieję, że nam się powiedzie. Idziemy razem, cel jest daleko, ale możliwy do wykonania i smakujący, jak zakazany owoc – nie do opisania!
PS
Pamiętacie?
1:2
-:-