Sobota, 16.07.2016, godzina 20:30, stadion przy Łazienkowskiej. Pierwszy mecz w tym sezonie graliśmy z Legią. Oczekiwania kibiców spore, wielu z nas liczyło na osłabienie warszawskiej drużyny z powodu eliminacji LM. Równie ważne wydawało się też pozbycie z Jagiellonii szrotu i dokonanie pewnych wzmocnień.
O pierwszej połowie meczu będziemy chcieli jak najszybciej zapomnieć. Prawdopodobnie było za głośno i nasi piłkarze nie usłyszeli gwizdka sędziego obwieszczającego początek meczu. Byli przekonani, że wciąż trwa rozgrzewka, więc nie przemęczali się za bardzo. Postanowili trochę potruchtać na naszej połowie i nie zapuszczać się pod bramkę Arkadiusza Malarza, żeby nie dawać mu możliwości rozgrzania się. Potwierdza to statystyka naszych strzałów w pierwszej połowie wynosząca okrągłe zero. Na szczęście Legia nie wykorzystała do końca tego rozkojarzenia naszych piłkarzy strzelając nam tylko jednego gola w doliczonym czasie gry.
Trudno było z optymizmem oczekiwać drugiej połowy. I rzeczywiście. Po zmianie stron niewiele się zmieniło. Legia przeważała, a my się głównie broniliśmy. Przez 10 minut ciężko oglądało się naszą grę. Aż nadeszła 56. minuta meczu. Vassiliev zagrał dzidę do przodu. Z tego podania nie mogło wyniknąć dla nas nic dobrego. A jednak… Fedor Cernych powalczył z Rzeźniczakiem. Zrobił go jak małe dziecko. Ośmieszył obrońcę Legii i pokonał Malarza doprowadzając do remisu 1:1. W tym momencie chyba dotarło do naszych piłkarzy, że to nie rozgrzewka, że gramy pierwszy mecz sezonu. I zobaczyliśmy Jagiellonię, jaką zawsze chcemy oglądać. Nieustępliwą, walczącą o każdą piłkę, grającą do przodu i bez kompleksów. Legia się pogubiła, co było zasługą dobrej gry naszych piłkarzy. 14 strzałów na bramkę Malarza, w tym 5 celnych. Przy ZERZE w pierwszej połowie ta statystyka robi wrażenie. Trzeba też wspomnieć o ślepocie naszego eksportowego sędziego Marciniaka, który nie zauważył ewidentnego karnego po faulu Aleksandrowa. Ale przecież graliśmy z Legią, więc pomyłki sędziowskie na naszą niekorzyść można było przed meczem zakładać w ciemno. Mimo dobrej gry od momentu zdobycia wyrównującej bramki, wynik meczu nie uległ już zmianie. Skończyło się remisem 1:1. Remisem, który pozostawia pewien niedosyt, ale jednak jest cenny.
A już 23 lipca gramy pierwszy mecz u siebie. Przyjeżdża Ruch Chorzów. Obyśmy w tym meczu zobaczyli Jagiellonię taką, jaką wczoraj widzieliśmy w drugiej połowie. Jeśli ktoś jeszcze nie kupił biletu, a najlepiej karnetu, to nie ma na co czekać. Musimy zapełnić trybuny i wspierać naszych piłkarzy. W sobotę o 18:00 widzimy się na stadionie przy Słonecznej.
0:2
-:-