Grahn | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Zaginęły dokumenty dotyczące przekazania miastu stadionu Hetmana. Urzędnicy z MSWiA, gdzie ponoć dotarły, od kilku dni nie potrafią ich znaleźć.
Już w kwietniu wniosek o zgodę na przekazanie białostockiemu magistratowi stadionu przy ul. Słonecznej szef podlaskiej policji wysłał do Komendy Głównej Policji. Dokumenty trafiły do biura logistyki komendy głównej.
- Dostaliśmy pismo z tego biura, że zostały pozytywnie zaopiniowane i przekazano je do MSWiA do podsekretarza stanu Jarosława Brysiewicza - poinformował nas nadkomisarz Jacek Dobrzyński, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji.
Było to dziesięć dni temu.
Poszły tam, gdzie miały pójść
Chcieliśmy zapytać wiceministra Brysiewicza, kiedy podpisze wniosek o białostockim stadionie, tak by jak najszybciej wszcząć niezbędną do przejęcia procedurę. Sekretarka wiceministra skierowała nas do wydziału prasowego MSWiA.
- Proszę napisać e-mail, na pewno się z państwem skontaktujemy - usłyszeliśmy w biurze rzecznika. Napisaliśmy. Po czterech dniach (w tym był weekend) zadzwoniliśmy ponownie.
- Dokumenty te zostały przekazane do wydziału infrastruktury, szefowa tego wydziału umówiła się ze mną na jutro. Na pewno poinformuje państwa, co dalej - powiedział nam pracownik biura rzecznika Jarosław Buczek. Poczekaliśmy ten jeden dzień.
Chyba zgubiły drogę
Jednak nie takiej odpowiedzi oczekiwaliśmy. Bo: - Te dokumenty były zaadresowane bezpośrednio do premiera, więc u nas ich nie ma. Proszę pytać w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - poradził nam Buczek.
Ponownie więc napisaliśmy e-mail, tym razem do biura rzecznika rządu. Zadzwoniliśmy także. Na odpowiedź przyszło nam czekać kolejny dzień.
- Przeszukałam całą kancelarię i nie mamy takiego wniosku - powiedziała nam Elżbieta L. (nie chce podawać nazwiska. Twierdzi, że kancelarię może firmować tylko oficjalny rzecznik rządu). - Jestem poza tym zdziwiona, że one mogłyby trafić tutaj. To nie ta droga służbowa.
Zdesperowani udaliśmy się do naszego źródła z początku poszukiwań.
Do kogo zaadresowany był wniosek komendanta wojewódzkiego? - zapytaliśmy rzecznika podlaskiej policji.
- Do biura logistyki Komendy Głównej Policji - powtórzył Dobrzyński.
Wróciły do celu
Aby w pełni to uwiarygodnić napisaliśmy kolejne e-maile: do Komendy Głównej Policji i ponownie do MSWiA.
Wczoraj naczelnik wydziału prasowego KGP w odpowiedzi dostarczył nam twarde fakty:
- Mam przed sobą dokumenty, z naszymi sygnaturami i pieczątkami. Ten wniosek na pewno od nas wyszedł i ówczesny wicekomendant Jacek Bartmiński 11 maja przekazał go podsekretarzowi stanu w MSWiA Jarosławowi Brysiewiczowi - powiedział nam podkomisarz Sławomir Weremiuk.
Faktów o podobnej wadze w MSWiA nie udało się nam otrzymać.
- Jestem zdziwiony, muszę wyjaśnić: kto i dlaczego wprowadził mnie w błąd. Proszę zadzwonić za godzinę - nakazał Jarosław Buczek z biura prasowego ministerstwa (ten sam, który odesłał nas do kancelarii premiera).
A godzinę później:
- Niestety, pan Buczek skończył pracę pół godziny temu - grzecznie poinformowała nas pracownica biura. Udało się jej jednak zdobyć od niego informację, że dokumenty Hetmana prawdopodobnie są w biurze ministra. I dziś się tym na pewno zajmie.
Wojewoda interweniuje
O zaginionych w biurokratycznym bałaganie dokumentach w sprawie Hetmana poinformowaliśmy wojewodę podlaskiego. Jan Dobrzyński bowiem podczas majowej debaty w "Gazecie" obiecywał, że wykorzysta swoje znajomości, by sprawę przekazania stadionu załatwić jak najszybciej.
Ustawowy, administracyjny termin leżakowania dokumentów to miesiąc. Czasem przedłuża się do dwóch. Od momentu opuszczenia przez wniosek dotyczący stadionu murów komendy głównej minął miesiąc i 23 dni.
- Wojewoda na pewno zajmie się tą sprawą. Już rozmawiał z komendantem wojewódzkim policji - poinformowała nas Lidia Stupak z Urzędu Wojewódzkiego. - Dziś będzie wyjaśniał tę sprawę.
Stadion przy Słonecznej
Jest własnością skarbu państwa w stałym zarządzie policji. I zarazem jest jedynym obiektem sportowym w Białymstoku, który po remoncie mógłby stać się miejskim stadionem z licencją na rozgrywanie na nim nawet I-ligowych meczów. To ważne, bo piłkarze Jagiellonii grali na nim mecze jedynie warunkowo. W momencie, gdyby weszli do ekstraklasy, nie mieliby gdzie rozgrywać spotkań.
Źródło: Urszula Arter/Gazeta Wyborcza