Pierwsze pytanie jakie przychodzi mi na język po pierwszej połowie i fragmencie drugiej (o czym jeszcze zaraz), to czy tak wygląda przyszły
Mistrz Polski? Nie ma co zaprzeczać, że kreują sytuacje i strzelają bramki, ale momentami przez pół boiska biegł nietknięty
Wasiluk, podobny rajd miał bodajże
Mackiewicz i nikt go nawet nie przeciął. Nie wiem, czy to świadczy bardziej o ponadprzeciętnych(?) umiejętnościach wyżej wymienionych zawodników, czy po prostu uwidocznionych słabościach Gliwiczan. To taka dygresja na sam początek, bo tylko to w kontekście ewentualnych słabości Piasta przyszło mi do głowy. Pierwsza połowa to nieudolne próby i straty
Białostoczan. Najbliżej był chyba
Karol Świderski, ale jego strzał wybił
Szmatuła. Jak dobrze jednak widać na powtórkach trafił on prosto w ręce bramkarza Piasta. Czy gdyby załadował pod poprzeczkę byłoby 1:0, cofnęlibyśmy się do tyłu, a Piast zmuszony byłby nieustannie męczyć bułę? Nie wiem, ale to jest pierwszy przykład na brak "szczęścia", które mieliśmy chociażby w poprzednim sezonie. Przy golu Piasta pierwszy element, który można poddać pod wątpliwość, to czy dośrodkowanie mógł zatrzymać Grzyb? Raczej nie, bo było świetnie wymierzone. Drągowski zrobił co mógł, a potem kluczowa była kwestia przytrzymania Maka i tutaj ewidentnie nie dogadali się Wasiluk z Tarasovsem. Strzał z ostrego konta nie musiałby być, aż tak asekurowany, by odpuszczać czystego zawodnika, który stoi przed pustą bramką. To chyba jedyna rzecz w tej kwestii do poprawki. Na przerwę wszyscy w żółto-czerwonych barwach, czyli zawodnicy i kibice schodzili ze spuszczonymi głowami, ale czy to nowość?
Druga połowa wyglądała niemal identycznie jak pierwsza. Statystycznie nie odbiegała od poprzedniej połówki. Podobnie jak w pierwszej próbowała się odgryzać Jagiellonia, Piast trochę kontrował, a trochę grał atakiem pozycyjnym i scenariusz dość podobny. Połówka połówki i plasowane uderzenie Kornela Osyry przy asyście upadającego Maka. Tego strzału przy takim ustawieniu nie dało się zablokować obronie. Wyglądało to dokładnie tak:
chyba trochę za daleko ten Mackiewicz :(
Czy Drągowski mógł ten strzał wyjąć? Znając jego możliwości mógł, ale patrząc na jego wzrok, to nie przewidywał raczej, że cokolwiek z tego uderzenia się narodzi. Czy to jego błąd? Raczej nie. Do końca spotkania biliśmy głową w mur jeszcze bardziej. Pozbawiony asysty obrońców Grzelczak zaplątał się o własne nogi, a Mackiewicz w podobnej sytuacji jednak przy o wiele gorszym towarzystwie obrońcy Piasta nie trafił w tą stronę siatki w którą powinien. Mecz zakończył się smutnym wynikiem 0:2. Co z tego wynika?