Na wysokości zadania stanął nasz klub umożliwiając wejście na stadion wszystkich gości. Oczywiście w łyżce miodu znajdzie się beczka dziegciu (celowa parafraza i jej odwrócenie).
Jak donosi dzisiejszy gadzinowy Kurier Poranny w wydaniu internetowym dzielni stróże prawa w Białymstoku stanęli na wysokości zadania. Oni to bowiem znaleźli wśród tych niemalże dwóch tysięcy kibiców takich przestępców, którzy mieli dwie race, takich którzy byli pijani. W momencie kiedy doszło do zamieszania pod bramą wejściową dzielni stróże prawa zapobiegli zamieszkom i śmierci pół tysiąca osób, zapobiegli pół tysiąca gwałtom miejscowych białogłowych. Ci oto stróże prawa, kawalerowie pałki, gazu i zakutego … kasku stanęli na wysokości zadania i zapewne zostaną nagrodzeni medalami. Można być rzec – chwała wam dzielni policjanci – dalej trącając filmową parafrazą.
W ten błyszczący obraz naszych stróżów prawa wdają się jednak małe chochliki. Otóż zorganizowane grupy kibiców Chorzowa wyjechały już około 5 rano. Mecz przypomnijmy odbywał się o godzinie 15.30. Do Białegostoku większość tych ludzi, będąc już mocno zmęczonemu dotarła na dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania. I co potem? Ano zabrano ich zamiast na stadion to na wycieczkę krajoznawczą po okolicznych wioskach. Na stadion większość z nich dotarła kilkadziesiąt minut przed meczem. Potem nastąpiła drobiazgowa kontrola każdego z kibiców. To wszystko razem, mając szczególnie na uwadze psychologię tłumu, przy braku sprawnego wejścia na sektory gości, spowodowało eskalację i zamieszenia pod bramami. Ktoś dostał w nos to popłakał się ktoś ...
Nie chcę nikogo bronić usprawiedliwiać i pisać peanów ku chwale. Niemniej jednak warto znać przyczyny i relację z drugiej strony. Szczególnie polecamy zrozumienie tych przyczyn oficerom policji pracującym w biurze prasowym - ktorych wypowiedzi są niczym żywcem zaczerpnięte z milicyjnej propagandy. Oby kiedyś tak ktoś was potraktował, jak wy traktujecie kibiców. Nie mniej nie więcej. Tak samo.
0:2
-:-