Z życia 42. sektora
Morf | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Chociaż mój Tato miał na imię Lech i od kilku lat nie żyje, to po dzisiejszym meczu cisną się na usta tylko te słowa: „Lech, zdechł, Kolejorz!!!”. Wynik ok. , mecz ok. , jednak jest sprawa.
Wchodzę na sektor (42), a tam awantura. Jakaś parka sadzi się na swoje miejsca, te zajęte są przez „Kiboli”. Ktoś im delikatnie tłumaczy, że tu się stoi i śpiewa. Oni swoje, że bilety i miejsca. Ktoś raptem rzuca „mięchem”. Koleś zamiast odejść zaczyna pokazywać( przed żoną ) , że o stołek będzie walczył. Z Parlamentu znamy takich, co to zawsze po straż sejmową dzwonią. Ten był podobny. Wrócił na sektor w opiece dwóch stewardów. Zaczęła się weryfikacja biletów. Szybko okazało się, że nikt na swoim miejscu nie stoi… Steward po nagłym przeanalizowaniu sytuacji opuścił sektor, pokazując tym samym rzeczonym zadymiarzom kierunek wyjścia. Rozluźniła się, może nie Ultra, co atmosfera. Teraz napiszę do klubowego marketingu. Zależy wam na zapełnieniu stadionu? Jeżeli tak, to informujcie przy sprzedaży tych najtańszych biletów, że tam nie ma miejsc i, że tam się stoi, i drze… Zakładamy, że owi Janusze byli pierwszy raz, to po takich przejściach więcej na stadion nie przyjdą, a my takich również potrzebujemy. Tyle tylko, że się pojawili w nie właściwym miejscu i za to mam żal do sprzedających bilety. Trzeba informować, że te sektory są specyficzne…
Tomek Pobot