Czop | 1 Lutego 2015 g. 11:14
De facto, tak naprawdę gra w piłkę nożną polega na oszukiwaniu. Oszukuje się sędziów, zawodników przeciwnika, kibiców.
Aby wygrać, piłkarze używają nie tylko wszelkich środków zgodnych z przepisami, ale też naciągają sytuacje, robią arbitrów w konia kiedy tylko wlezie, wmawiają im w żywe oczy cuda niewidy, kłócą się z nimi aż do otrzymania kartki włącznie. Sędziowie odwdzięczają się zawodnikom tym samym. Celowo albo bezwiednie przegapiają różne zdarzenia, z premedytacją lub bez podejmują błędne decyzje. To wszystko oczywiście nie jest zgodne z duchem sportu, ale plaga ta jest tak rozpowszechniona, że traktowana wręcz jako norma.
Przede wszystkim, piłkarze próbują oszukać sędziego głównego i bocznych. A to że był faul, a to że nie było autu, a to że nie było spalonego. W każdej konfliktowej sytuacji można zaobserwować całą gamę aktorskich zachowań. Zawodnik, który z premedytacją i bez żadnych skrupułów sfauluje przeciwnika, natychmiast podnosi ręce w geście niewinności, a jego całe ciało krzyczy: „Ja go nie sfaulowałem, gość udaje!”. Pędzi do sędziego i wmawia mu, że nic złego nie zrobił. Inny, który w sprzyjającej sytuacji rzucił się na murawę i udawał pokrzywdzonego, przysięga wszystkim wokół, że został brutalnie pobity.
W odgrywaniu większego bólu niż był w rzeczywistości, największym artystą w Polsce jest niejaki Arboleda, który perfidnie i złośliwie fauluje przeciwników, a w razie wykrycia tego przez sędziego odgrywa całą pantomimę skrzywdzonego niewiniątka, zaś gdy rywal zaledwie lekko go dotknie, delikwent pada na murawę wyjąc, zwijając się z bólu, i tylko łypiąc oczyma na arbitra, czy ów już się dał nabrać, czy jeszcze nie. Jest mistrzem symulowania kontuzji w celu uzyskania odrobiny czasu dla drużyny lub wrzucenia komuś żółtej kartki. Jak wielu innych, uwielbia dyskretne aczkolwiek bolesne „sprzedawanie łokcia”.
Arsenał sztuczek piłkarskich jest przebogaty. Są szczupaki i nurkowie: piłkarze, którzy na sam widok zawodnika drużyny rywala padają za linię pola karnego, szukając pretekstu do rzutu karnego. Szarżując z piłką na linii bocznej, żaden piłkarz nie opuści jej nawet w przypadku, gdy futbolówka obwodem przekroczy linię autową. Reaguje dopiero na gwizdek. Sam nie rezygnuje. Jeśli już któryś wyrzuca piłkę z autu, to wcale nie z punktu przecięcia się linii bocznej i trajektorii lotu piłki wykopanej na aut, tylko z punktu bliższego bramce przeciwnika. Wykonując rzut wolny, piłkę również przestawia się jak najbliżej bramki rywala, a nie w miejscu, w którym popełnione zostało przewinienie. Bramkarz drużyny wygrywającej mecz szanuje piłkę i pod koniec spotkania stara się ją przetrzymać jak najdłużej, grubo ponad przepisowe 7 sekund. To wypuszcza futbolówkę przed siebie, to ją łapie, to robi zamach do wykopu, to przestaje. Gra sędziemu na nerwach.
Ostatnio, haniebnie popisał się trener Realu Madryt Jose Mourinho. Real prowadził w meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów z Ajaxem Amsterdam 4:0, a Xabi Alonso i Sergio Ramos mieli już wcześniej zarobione po dwie żółte kartki i po trzeciej w tym meczu. Mourinho postanowił więc wyzerować ich konto, aby w 1/8 rozgrywek byli już na czysto. Wytłumaczył Jerzemu Dudkowi o co mu chodzi, ten przekazał dyspozycje szkoleniowca bramkarzowi Ikerowi Casillasowi, który z kolei wrzucił instrukcje zainteresowanym zawodnikom. Obaj zaczęli ociągać się w końcówce z wprowadzaniem piłki do gry i robili to tak skutecznie, iż faktycznie sędzia wlepił im po kolejnym „żółtku”, a następnie pokazał po „czerwieni” i wyrzucił z boiska.
A Fakt podaje, iż przed meczami w nieistniejącym już Pucharze Ligi zawodnicy specjalnie faulowali rywali, aby arbiter ukarał ich żółtą kartką. Potem pauzowali w kolejnym spotkaniu w tych rozgrywkach, a na mecze ligowe wracali do gry z czystym kontem.
Czesław Michniewicz dla Wp.pl: „W Anglii piłkarza, który wprowadzał sędziego w błąd i wymuszał rzut karny, na kilka spotkań odsuwano od gry. Efekt? Dziś tego typu sytuacji jest zdecydowanie mniej. Chcesz być szanowany? Szanuj innych. Nikt nie chce być oszukiwany. Piłkarze i trenerzy powinni wziąć to sobie do serca. Wszyscy wyjdą na tym dobrze. Warto, aby dla dobra naszej piłki zainteresować się piłkarzami, którzy wprowadzają w błąd rywali, sędziego i kibiców. Wymuszanie fauli nie może być jedyną umiejętnością piłkarza, na podstawie której występuje w ekstraklasie”.
We Włoszech jest wręcz przeciwnie. Jak pisze Weszło! – „Piłkarze tego kraju robią wszystko, żeby oszukać nie tylko przeciwników, ale też sędziego – tam to mieści się w mentalności zawodników. Wymuszanie rzutów karnych to tam też normalka, częstsza niż w innych krajach. Do tego dochodzi wieczne narzekanie na decyzje sędziego, nie przyznawanie się do nawet brutalnych fauli, po prostu pełne robienie z ludzi idiotów. Obrońcy włoscy znani są nawet z takich pomysłów, jak wnoszenie igieł na boisko, by w polu karnym odstraszać napastników rywali podkłuwaniem. Jak nie piłkarze-narkomani i oszuści handlującymi meczami, to symulanci oszukujący sędziów na każdym kroku”.
Ostatnim przykładem bezczelnego oszustwa makaroniarzy był pierwszy gol w meczu Foggia – Cosenza (1:2), gdzie Rafaele Biancolino z Cosenzy rękoma wyrwał piłkę bramkarzowi Foggii, rzucił ją na ziemię, a następnie jak gdyby nigdy nic wkopał do bramki. Ślepak-sędzia gola uznał, a „zdobywca” cieszył się z niego jak z bramki typu „stadiony świata”.
Są też zawodnicy unikający gry nie fair, ale raczej tracą oni na takim zachowaniu niż zyskują. Chwytów i haczyków stosowanych przez piłkarzy jest o wiele więcej. Spróbujcie wymienić je w swoich komentarzach, być może wspólnie uda się nam stworzyć „Listę brudnych zagrań piłkarskich”.
W drugiej części tego materiału zajmę się aktorstwem i oszustwem sędziów.
Fot. Michał Kardasz.
Pozdro! Czop.