Czop | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Będąc selekcjonerem piłkarskiej kadry polskiej, trener Paweł Janas w roku 2006 nie zabrał Tomasza Frankowskiego na mistrzostwa świata w Niemczech, choć był to nasz najlepszy strzelec eliminacji.
O tym fakcie zawodnik dowiedział się z telewizji. Nie dosyć, że pominięcie Frankowskiego było kompletnym idiotyzmem i działaniem na szkodę reprezentacji narodowej oraz polskiej piłki nożnej, to jeszcze stało się to – co tu dużo mówić – w całkowicie chamski, grubiański i prostacki sposób. Dla zawodnika musiała to być naprawdę wielka trauma. No bo jesteś pierwszym snajperem kadry, dzięki tobie zespół przeszedł eliminacje, czujesz się stuprocentowym członkiem reprezentacji, nikt cię nie uprzedza że jest inaczej, siedzisz sobie wygodnie przed telewizorem i spokojnie patrzysz na ogłaszany skład repry, a tu nagle odkrywasz, że tam cię w ogóle nie ma. Szok. Dobrze, że ta sytuacja nie odbiła się na trwałe w psychice Franka.
DRUGI BŁĄD GAJOWEGO I MISTRZOSTWO FRANKA
Obecnie Janas jest trenerem Czarnych Koszul. Ich kibice nazywają go Gajowym. Mówiąc o zamiarze wygrania meczu w Białymstoku, Gajowy, tak samo zresztą jak i jego zastępca, popełnił ten sam błąd co cztery lata temu: znów nie docenił Frankowskiego. Zapomniał, że Tomek ma patent na Polonię Warszawa i że strzelanie jej goli to jego ulubione zajęcie. Tak też się stało i tym razem (Jagiellonia Białystok – Polonia Warszawa, piątek 29 października 2010, 1:0). Białostocki lis pola karnego, mimo niedoleczonej kontuzji, znowu dobił Czarne Koszule.
Wykorzystując doskonałe dośrodkowanie Francka Essomby, niepilnowany kat Polonii Warszawa uderzył w nią ponownie. Przyjął piłkę na klatkę, a gdy zderzyła się z murawą, rzucił się na prawy bok i z pozycji klęcząco-leżącej lewą nogą z premedytacją ponownie obił ją o ziemię, aby skozłowała i przelobowała padającego bramkarza Sebastiana Przyrowskiego. Po czym futbolówka spokojnie wpadła sobie do bramki. Każdy inny piłkarz trafiłby w bramkarza, a tylko Frankowski umiał przerzucić piłkę ponad nim, w iście bilardowy sposób. Było to mistrzostwo świata. Błąd Janasa polegał na tym, że zlekceważył wejście Frankowskiego na boisko i nie zareagował odpowiednio. Gajowy zrozumiał to, gdy było już za późno. Oglądając w internecie powtórkę meczu, usłyszałem opis reakcji Janasa na strzeloną mu przez Tomka bramkę: „On zamarł wręcz, potem wtulił twarz w dłonie i pokręcił z niedowierzaniem głową”.
W sumie, w 17 spotkaniach ligowych z Czarnymi Koszulami Franek zdobył 17 goli, a jeszcze dołożył jednego bonusa w pucharze. Po piątkowym golu Franek Łowca Bramek w klasyfikacji strzelców obecnego sezonu ekstraklasy dogonił Andrzeja Niedzielana i z ośmioma trafieniami lideruje wespół z napastnikiem Korony Kielce. Gol z Polonią Warszawa był jego bramką nr 141 w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej. Dzięki temu Franek zrównał się dorobkiem z Teodorem Aniołą w klasyfikacji wszechczasów i znajduje się wraz z byłym piłkarzem Lecha Poznań na 8. pozycji. „Jakby nie było Frankowskiego, to trener Michał Probierz musiałby go sobie wymyśleć. Co by to była za Jagiellonia, gdyby nie ten stary, dobry, flegmatyczny Frankowski?” – podsumował mecz sprawozdawca telewizyjny.
ZWYCIĘSTWO ZA DWA FRANKI
Jeden Franek to już majątek, ale dwa Franki – to jeszcze więcej. Ktoś napisał na Forum Kibiców Jagiellonii Białystok: „Franek do Franka równa się bramka”. Drugi Franek, Franck Essomba, ma bardzo dobrą technikę, a jego grę cechuje pewność siebie i świeżość. Po każdym występie pozostawia po sobie jakieś ciekawe wspomnienie. Tym razem była to precyzyjna asysta. Wymieniając bohaterów tego meczu, muszę jeszcze koniecznie wspomnieć o Thiago Rangelu Cionku: każdy widział, jaka jest różnica gdy go nie ma i gdy jest. Czyścił wszystko. Ale oczywiście na pochwałę zasługuje każdy zawodnik Jagi, co trzeba podkreślić. Tu dał o sobie znać geniusz trenera Michała Probierza, który dokonywał rotacji pozycji zawodników nieomalże jak w siatkówce, aby wreszcie trafić na optymalne jak na ten mecz ustawienie.
Po zakończeniu pierwszej połowy spotkania, a zwłaszcza pod koniec drugiej, widzowie bardzo wyraźnie zaakcentowali swój stosunek do Gajowego Janasa, za to, co zrobił naszemu Frankowi cztery lata temu. Cytować tu tego nie będę, ale w internecie można znaleźć. Były to „ciepłe słowa” podobne do tych, jakie otrzymał wiosną były już trener Śląska Wrocław, Ryszard Tarasiewicz, za niesłuszne szarpanie się z Jagiellonią po zakończeniu pracy w naszym klubie, a zwłaszcza za zignorowanie zasady fair play w czasie jeszcze wcześniejszego meczu Śląska w Białymstoku.
A nasz fenomenalny snajper, po wykonaniu wyroku na Polonii, dawno już nie był taki zadowolony: wprost promieniował radością i dumą, aż przyjemnie było na niego patrzeć. Wielką satysfakcję mamy też my, kibice. Cieszymy się z danej Janasowi nauczki za to, że przez brak Frankowskiego polska reprezentacja na mistrzostwach świata nie wyszła z grupy, bo z nim na pewno by wyszła.
DOCENIONY BRUNO I EBI PADALEC
Nasi kibice cieszą się również i z tego, iż przegrała drużyna Ebi Smolarka i Bruno Coutinho Martinsa. Ebi wyróżnił się tym, iż po każdym zbliżeniu się naszego zawodnika do niego padał na murawę i płacząc że go faulowano domagał się rzutu wolnego lub karnego. Jak będzie się tak zachowywał dalej, niedługo doigra się przezwiska Nurek, Szczupak, lub wręcz Padalec.
Z kolei Bruno opuszczając Jagiellonię stwierdził, że z Jagiellonią osiągnął już wszystko. Okazuje się jednak, iż nie wszystko. Co do niego, to uczucia są mieszane, bo co prawda grając w Jagiellonii często się na boisku lenił, ale jednak swoje zasługi miał. Po zdobyciu Pucharu Polski był w Bydgoszczy jednym z najbardziej rozradowanych zawodników, wszędzie było go pełno. Sam przybiłem z nim wówczas piątkę. Kiedy schodził z naszego boiska po występie w barwach Polonii, odezwało się trochę gwizdów, ale zaraz potem kibice zaczęli mu donośnie klaskać, na co Bruno również odpowiedział tym samym. No i dobrze.
KIBOLE POLONII I NORMALNI WARSZAWIACY
Skoro o kibicach mowa, to wspomnę, iż na Forum Polonii Warszawa pojawiło się pytanie, czy fani Czarnych Koszul mają kosę z Żółto-Czerwonymi, bo z trybun stadionu na Słonecznej dały się słyszeć lecące w stronę Polonii niezłe bluzgi. Moim zdaniem bluzgi były typowe, nic szczególnego, choć i nic sympatycznego. Ale były to tylko wyrazy wzajemności.
Naiwny kibic Polonii, zadający to pytanie, nie był pewnie na swoim stadionie na Konwiktorskiej na żadnym meczu z Jagiellonią. Ja byłem, wiosną tego roku. I choć sam mam niewyparzoną gębę, aż mi uszy więdły gdy słyszałem bluzgi polonijnych kiboli na Jagiellonię. Pełno tam było „prostaków”, „wiochy”, „murzynów”, „kacapów”, „białorusinów” i innych inwektyw rzucanych na Jagę w szczególności a na Białystok i Podlasie w ogólności. Nasze bluzgi uważam więc za całkiem usprawiedliwione, jako rewanż, dość skromny zresztą. Nie potrzeba mieć kosy, żeby „pozdrawiać” chamów.
A ja ze swej strony pozdrawiam, dla odmiany – serdecznie, kibiców Jagiellonii, oraz normalnych, kulturalnych Warszawiaków, bo takich też jest dość sporo, choć może niektórych to dziwi. Do zobaczenia na Legii!
Czop
(Foto: Michał Kardasz)